niedziela, 23 listopada 2008

strach

Zarazek jadł bułkę i szedł. Nie biegł, bo w naszym domu jest zakaz biegania podczas jedzenia, tylko szedł. Miał do przejścia kilka kroków - do Mamy. I poplątały się małe Haniutkowe nóżki i przewróciła się dziewczynka na podłogę uderzając o ścianę. Oczywiście zaczęła płakać, czego się spodziewałam po takim upadku. Ale pozostałe wydarzenia były dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Otóż Hania w płaczu, kiedy brała wdech, "zaciągnęła" kawałeczek bułki który miała w buzi i zaczęła się dusić. I sinieć. Pomimo ogromnego lęku robiłam to, co należy - Hanię przez kolano, główka niżej i klepanie między łopatkami. Po kilku razach kontrola - bez zmian. Więc drugie podejście. Znowu kilka klepnięć, kontrola - uff...zaróżowiła się. Przez następne kilka minut nie mogła się uspokoić, była przestraszona tym co zaszło i figurami, jakie Matka jej fundowała. Przez następne kilkadziesiąt minut nie odstępowała mnie na krok i nie chciała zejść z rąk. Moja biedna przestraszona dziewczynka.
Wszystko trwało kilka minut - może ze 2...Ale dłużyło się niemiłosiernie. Bogu dziękuję, że byłam w domu - pierwotnie miałam do szkoły jechać, Hania miała być z dziadkami, ja byłam z nimi nadplanowo niejako. Moi rodzice zamarli i nie byli zdolni wykonać jakiegokolwiek ruchu, patrzyli tylko co robię.
Dziś po raz pierwszy poczułam TAK OGROMNY strach o moje dziecko, ale taki, że ściska gdzieś w środku i z jednaj strony paraliżuje, ale z drugiej daje siłę i mobilizuje do działania. I nie życzę nikomu, największemu wrogowi, takich przeżyć.
Przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo drażnią mnie dzieci, które biegają i wygłupiają się podczas jedzenia i rodzice, którzy na takie zachowania pozwalają :(

3 komentarze:

Magda pisze...

zamarłam, jak to czytałam. jak to o wszystkim trzeba myśleć... szczęście, że się dobrze wszystko skończylo.

Anonimowy pisze...

dlatego też u nas jedzenie tylko na siedząco... nie koniecznie w foteliku ale nawet jak Hanka chce ciasteczko to wie, że wpierw musi usiąść. Widziałam już jak dzieci sobie zęby wybijały biegając z butelką picia i inne. A niby Hania tylko szła prawda... chwila nieuwagi. A przeżyć nie zazdroszczę bo kiedyś Hankę naszą po jabłku reanimowałam... pół dnia w szoku byłam ! Dzielna Matka jestes !

Gosia z Młodzieżą :) pisze...

Magda - szczęście ogromne, to prawda...

Kala - ja wyznaję i wprowadziłam zasadę, że je się tylko na siedząco i tylko przy stoliku (ale to dlatego, że Zarazka bez stolika nie da się w miejscu utrzymać ;). To był wyjątek, byliśmy u moich rodziców, tam nie ma krzesełka, i to miało być tylko parę kroków. NIGDY WIĘCEJ ŻADNYCH WYJĄTKÓW!
A dzielna jestem jak mnie stres przydusi :P