sobota, 30 listopada 2013

Po warszawsku :)

Tatko musiał "zaliczyć" szkolenie, babcia zgodziła się zostać z dziećmi - więc troszkę z przypadku udało nam się wyskoczyc bez dzieci na 2 dni do Warszawy. Bez "ogonów" - dziwnie trochę było tak nie musieć odpowiadać na milion pytań, kombinować z atrakcjami, czytać wieczornej bajki i być w pokoju o 20.00 bo dzieci muszą iść spać.
A dzieci... Wojtek przyjął nieobecność rodziców "z dobrodziejstwem inwentarza" cierpliwie czekając na nasz powrót i tłumacząc Hani, że "lodzice wlócą psecies". Hania naszą nieobecność odchorowała troszkę płacząc rano przed wyjściem do przedszkola i wieczorem przed spaniem :) Jak mamusia swego czasu, niestety :P



żegnał nas piękny zachód słońca :)









Niestety nie miałam szansy spokojnie połazić po sklepach :P





Zza brudnych szyb taksówki :) (No weź, schowaj już ten aparat bo zachowujesz się jak japoński turysta! :P )





Wieczór we dwoje - pyszna kolacja :)





Fajnie było :) Kolejna szansa na taki wypad bez dzieci pewnie prędko się nie nadarzy...

piątek, 22 listopada 2013

I co tam w przedszkolu?

Takie zwykle pytanie zadaję Wojtusiowi, kiedy przebieramy się w szatni. Zwykle odpowiada, że fajnie, i potem w drodze do domu rozwija temat i opowiada, co tam się działo ciekawego. Przedwczoraj jednak odpowiedź była inna:
- Nie fajnie...

Zmartwiło mnie to trochę więc zapytałam, dlaczego. I co usłyszałam?
- Bo Kasi nie było i nie było fajnie

Wczoraj podobnie - nie było fajnie. A dziś?
- I co tam w przedszkolu?
- Fajnie. Bo była Kasia. Ta Kasia co ma lącki, i nóski, i buzię :)


Chyba się z Kasią lubią ;)

wtorek, 19 listopada 2013

Synkowe wyznania :)

I tak kilka razy dziennie. Albo kilkanaście. Ehh... uwielbiam :)


Jak ma być filmowo - to na całego!

Z Wojtusiem sprawa jest trudna, jeśli o nagrywanie filmów chodzi. Zwykle, kiedy wyciągam aparat/telefon, zaczyna się wygłupiać. Kilka dni temu jednak Młodszy Brat miał humor odpowiedni więc i filmiki są. I to dużo, bo Wojtuś z odpowiednim nastawieniem sam się nagrywania filmików domaga :)


Na początek - nasz domorosły poliglota ;) Czasem tatko mobilizuje Hanię i liczą sobie razem po niemiecku (czasem Hania dodatkowo jakąś pioseneczką lub wyliczanką nas uraczy), Wojtuś mimowolnie przysłuchuje się temu i proszę: po polsku nie policzy a po niemiecku? Nie ma sprawy ;) I niech mi ktoś powie, że rodzeństwo nie uczy się od siebie...

(uprzejmie proszę o pominięcie wątpliwych estetycznych walorów nagrania pt. stopy taty i skarpetki mamy, i skoncentrowanie się na doznaniach słuchowych ;P  )




 Łamańców językowych też Wojtuś Hani pozazdrościł i też zapamiętał "niechcący" :)




I na deser - smakowity kąsek :) To nic, że czas do spania. To nic, że z kosza ucieka do pralki pranie. To nic, że zamiast krzesełka - toaletka. Kiedy potrzeba obcowania ze słowem pisanym dzieci dopadnie wszystko inne staje się nieważne :) I przy okazji - próbka siostrzano-braterskiej rywalizacji :)


Stół bez nóg ;)

Hania wkroczyła w wiek, kiedy to wydaje się jej, że umie i wie już wszystko. Myli się jednak - łamańce językowe nadal są poza jej zasięgiem :)
Cieszy mnie tylko fakt, że potrafi się śmiać ze swoich niedociągnięć w tym zakresie, a nie zaczyna focha strzelać (jak często ostatnio) ;)



Na deser dostałam piosenkę o wiewióreczce :) Nie udało mi się nagrać razem Wojtka, ale on też tej piosenki się uczy i często śpiewa razem z Hanią :)



A malunek na twarzy to pozostałość po urodzinach Natalki, na których gościłyśmy przed południem


wtorek, 5 listopada 2013

Pełnoprawny przedszkolaczek :)

Dziś miała miejsce pierwsza w Wojtusiowej karierze przedszkolaka, tak ważna uroczystość - odbyło się Pasowanie na Przedszkolaka.
Dzieci wyglądały niezmiernie elegancko, rewelacyjnie śpiewały, tańczyły i mówiły wierszyki, było bardzo wielu gości (rodzice, niektórzy dziadkowie) lecz mimo tego dzieci nie dały się tremie i świetnie poradziły sobie z zaprezentowaniem przygotowanego programu.
Szkoda tylko, że pora była tak późna (impreza zaczęła się o 16.00 ) - widać było, że małe-duże "Rybki" są bardzo zmęczone...








Pani dała dzieciom skomplikowane zadanie: miały przygotować 3. paluszki do "pokazywania" wierszyka :)



- Wojtek, zgubiłeś płetwę od rybki!



"Oj ty ty, oj ty ty, za koszyczek zapłać mi!"





Przygotowanie do złożenia przyrzeczenia






Poczęstunek po uroczystości


Z wizytą u babci Marysi

Daaawno nas nie było - a u babci zmiany ogromne (przynajmniej z punktu widzenia dzieci) - nowy pies, nowy kot, dobrze że dziadek ten sam :)
I jak zwykle przy pożegnaniu był foch, że za krótko. I jak zwykle już zaczęły się pytania, kiedy znowu pojedziemy.


















"Kasowniki" się spotkały :D

No dobra, przyznaję - im dłużej patrzę na to zdjęcie, tym bardziej nie wiem, jak je skomentować :P

To może napiszę tylko, że makijaż robiła Michasia - jest to "styl syreni" cokolwiek by to nie znaczyło :)