niedziela, 28 lutego 2010

puzzle

W ostatnim czasie puzzle Hania uwielbia. Układa je kilka razy dziennie jeśli tylko czas pozwala. I zdecydowanie idzie jej coraz lepiej. Jeszcze nie tak dawno układała 2-3-4 elementy, potem 5 i 6. Teraz sama składa Tygryska, Prosiaczka i Puchatka, dopasowuje też kwiatki. W układaniu nieba i trawy wymaga jeszcze trochę pomocy, chociaż idzie jej zdecydowanie coraz lepiej, i często wystarczy mała wskazówka (teraz musimy poszukać uszka tygrysa/pnia drzewa/kamienia...) i Hania sama odnajduje potrzebny element i dopasowuje go do pozostałych. A te puzzle składają się z 24 elementów. Dzielna dziewczynka!






Ale ta cierpliwość do układania puzzli to nie po mnie, ja raczej z tych nerwowych jestem :) To Zarazkowy Tato swego czasu składał obrazki z 1500 i 3000 elementów - Hania zdecydowanie próbuje dorównać Tatusiowi :)

Zarazkowy make-up zdecydowanie ewoluuje

Przestały dziewczynce wystarczyć pomalowane usteczka - teraz rzuca jeszcze "delikatny" kolor na policzki. Różowy. Pomadką :) Muszę zainwestować w dobry podkład :)



Posted by Picasa

śpioch

Zdarza się, że popołudnia małych dziewczynek nie śpiących w ciągu dnia, wyglądają właśnie tak :)

Autobus mi uśpił Haniutka - cieplutko, kołysało i bach! Usnęła gdzieś w 15 sekund, rozmawiała ze mną, rozmawiała i nagle przestała ;) I nic nie przeszkadzało - ani zmiana pozycji żebym mogła ją z autobusu wynieść, ani hałas, ani rozbieranie, ani głośne rozmowy w domu.





dameska

Nie od dziś wiadomo, że damy idą spać w pełnym "rynsztunku"


Posted by Picasa

zima zima zima ;)

A w domu 20 stopni. Na plusie - żeby była jasność :D

Posted by Picasa

dziecięce skojarzenia

- O, mama, mniama! [mamo, cycusie] - zawołała Hania radośnie pokazując mi balonik.

Nie można nie przyznać jej racji :)

Posted by Picasa

za latem tęsknota...

Rano Hania kategorycznie zażądała stroju, czepka i okularów do pływania. Bo przecież ona dzisiaj pływać będzie. I już. Strój miała własny, więc problemu nie było. Z czepkiem i okularami troszkę gorzej, jednak Mama kreatywna więc poradziła sobie z brakiem tychże. Czepek Hania włożyła mój i była bardzo zadowolona, natomiast z braku okularów do pływania zgodziła się na przeciwsłoneczne. I tak paradowała po mieszkaniu z godzinkę :)




śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej :)

I tak śpiewająco mijają nam kolejne dni :) Kocham to Zarazkowe granie i śpiewanie, z taką pasją i fantazją :)







A Hania śpiewa solo, lekko rozproszona przez różne takie tam...





...i w duecie, równo rozdzielając partie między siebie i babcię :D

piątek, 26 lutego 2010

z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

W sklepie Hania zauważyła wózek z maleńkim chłopczykiem, widziała że ktoś ;) jest w środku, jednak chciała zobaczyć dokładniej.
- Tam, mama, tam Hani - prosi, pokazując paluszkiem że chce zajrzeć do wózka

Podniosłam ją, żeby mogła zajrzeć sobie do środka. Hania komentuje pod nosem, zachwyca się, och i ach... I w pewnym momencie stwierdza:
- Mama pupi dzidzia Hani, pupi? Kie...
- Prosisz mnie, żebym kupiła Tobie takiego małego dzidziusia? - upewniam się
- Tak, mama. Tak. - - potwierdziła Dziewczynka zdecydowanym głosem


No i się zaczyna ;)

czwartek, 25 lutego 2010

z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

Wychodzimy ze sklepu, przed Hanią otwierają się automatyczne drzwi
- Uję pamu [dziękuję panu] - rzecze Zarazek :D


Podobnie dziękuje za przejazd autobusem (praktycznie za każdym razem po wyjściu z autobusu).
- Uję pamu, uję brrrrmmm tu ja baba/łiku... [dziękuję panie kierowco, dziękuję autobusie, że zawiozłeś mnie do babci/miasta...itp, zależnie od miejsca, w które zajechałyśmy :) ]

pogawędki z Zarazkową Koleżanką ;)

Koleżanka ma na imię Paulinka i chodzi z Hanią do przedszkola. Dziewczynki bardzo bardzo się polubiły i wspierają się w chwilach słabości (czyt. tęsknotki za Rodzicami ;) )

Hania w ostatnim czasie lubi, jeśli zostaję z nią kilka minut w sali po odprowadzeniu do przedszkola - lepiej znosi pożegnanie. Któregoś dnia czekałam te kilka minut w towarzystwie zapłakanej Paulinki. "Ciocia" próbowała ją uspokoić, rozmawiała z nią i takie tam, ja natomiast wzięłam do ręki misia, który po naciśnięciu guzika głośno chrapał. Nacisnęłam guzik, miś wydał donośny odgłos. Paulinka ucichła, przestała płakać, po czym woła z radością:
- O! Tata, tata!

Genialne są maluchy :)

piątek, 19 lutego 2010

rozwija nam się córeczka w przedszkolu

Dumna jestem niesamowicie mogąc oglądać Hani samodzielnie wykonane prace. Wtedy tym wyraźniej zauważam różnicę w manualnej sprawności Zarazka - choć nie tylko.
Poniżej - praca z zajęć plastycznych. Koncepcja - Hania. Wykonanie - Hania. Dociskanie plasteliny - "ciocia" :D Wyklejanie kwiatków trenowałyśmy w domu, jednak aż takich efektów nie osiągnęłyśmy ;)



W wielu dziedzinach zauważam pozytywny wpływ przedszkola i tym bardziej upewniam się, że była to dobra decyzja. Dobra przede wszystkim dla Hani.
Zarazek chętniej i wyraźniej mówi. Zdarza się, że mówi do nas jak dotychczas, jednak coraz częściej szuka nowych słów, próbuje powtarzać po nas słowa, chce być zrozumiana. Uwielbia zajęcia z niemieckiego, na których grają na instrumentach, tańczą i śpiewają piosenki. Chętniej śpiewa i tańczy w naszej obecności, tak jakby zniknęła jakaś bariera wstydu. Powtarza zasłyszane piosenki, np. tematy z bajek. Chętniej bawi się sama, sama próbuje też kierować zabawą i sugerować, w co ma chęć się bawić. Widać postępy jeśli chodzi o wyklejanie czy kolorowanie. No i uniezależnia się dziecko ode mnie, chociaż fakt tak szybkiego zadaptowania się do nowych warunków nieustannie wprawia mnie w zdumienie. Nie jest idealnie, zdarzyło się poranne marudzenie i płacz przy pożegnaniu, jednak minął on po kilku sekundach od zamknięcia przeze mnie drzwi od sali (tak tak, stałam w korytarzu i słuchałam, czy się dziewczynka uspokaja czy napędza jeszcze bardziej ;) ). Dziś zdarzyła się też tęsknotka w ciągu dnia, jednak "ciocia" szybciutko zareagowała i znalazła zajęcie, przy którym smuteczki szybko poszły precz. I cieszę się, że to wszystko tak się potoczyło, że zdecydowałam się na podjęcie tej próby Haniutkowej samodzielności - jest to z pewnością z korzyścią dla nas wszystkich. A dla Hani szczególnie :)

Przywołujemy wiosnę. I słoneczko.

Może kiedy słoneczko zobaczy, że Hania swoje okulary wyciągnęła, zacznie częściej zza chmurek wychodzić?


Praca domowa

Hania dostała do wykonania pracę domową. Miała pokolorować bałwanka i dorysować słoneczko. I jak widać wszystko wykonane jak należy. Samodzielnie, bez żadnej pomocy. Słoneczko troszkę słabo widać, ale jest tam napewno - z promieniami nawet. Szok jak dla mnie. Przepięknie. Aż żałuję, że to do przedszkola praca była i nie mogłam jej w domu zostawić. Hania tak podekscytowana była faktem wykonania zadania, że nie było mowy o nie zaniesieniu rysunku do przedszkola, jeszcze się dobrze nie zdążyła rozebrać w szatni już do "cioci" biegła pokazać jak ślicznie pokolorowała :)


Tak wygląda wielbicielka M&M's(ów)

Głównie zielonych. I niebieskich trochę :)
I nie ma mocnych, nic się nie ukryje...




wspomnienie zimy

Wspomnienie bo zanosi się na to, że zima ma się ku końcowi. I dobrze :) Tym bardziej, że u nas TAKA zima była ostatnio chyba ze 20 lat temu, jak nie więcej.



Spacerek po promenadzie



Tu latem jest fontanna :)



Nowy kolega Zarazkowo - Tatusiowy





Dziecko wytarzane w śniegu, zmęczone, ale szczęśliwe :D

Posted by Picasa

zmęczony przedszkolaczek

Tak było jeszcze w zeszłym tygodniu. Teraz przedszkolaczek nie sypia po południu i jakoś dajemy radę w miarę bezboleśnie i bez awantur dotrwać do wieczora :) A szczoteczkę zabrała Hania z przedszkola - tak się obraziła, że przyjechał po nią Tato a nie mama, że postanowila się wyprowadzić z przedszkolnej szafki :D



niedziela, 14 lutego 2010

z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

Zarazkowy Tato przegląda program telewizyjny.
- O, Haniu, skoki się zaczną niedługo. Jak myślisz - wygra pan Adam?
- Nieee - odpowiada Hania
- A kto wygra według Ciebie? Który pan, jak będzie miał na imię?
- Tata! - odpowiada Hania radośnie :)

Tak. Córka może podbudować samoocenę :)

***********************************************************************************

Hania pakuje torebkę i idzie w stronę drzwi rozglądając się, jak gdyby czegoś szukała
- Kochanie, szukasz czegoś? - pytamy
- Taa. Mama tata - odpowiada Hania
- Ale jak, nowego taty i mamy szukasz? Ci których masz nie są odpowiedni?
- Nie. Mama tata ble! - oświadczyła córka z szelmowskim uśmiechem


Ehh, życie ;)

piątek, 12 lutego 2010

z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

Podczas zabawy podszczypuję Hanię i mówię "strasznym" głosem:
- O, teraz pupę odgryzę! Dawaj pupę!
- Mama, pupa nie! Pupa siku! [mamo, pupy nie, pupa robi siku]- zaprotestowała Hania gwałtownie i z pełną powagą grożąc paluszkiem i zasłaniając pupę drugą rączką :D

Właściwie ma dziewczynka rację. Pupa niezbędna jest ;)

słowniczek :)

Hania chodzi do przedszkola nieco ponad tydzień, a my już zauważamy spore zmiany. W mówieniu głównie, ale też na przykład podśpiewuje sobie dziewczynka piosenki (pytana odpowiada, że tej właśnie piosenki uczyła "ciocia" w przedszkolu), fajnie rysuje - używa więcej kolorów, stara się kolorować każdą część rysunku odrębnie, a nie jak wcześniej jedne duże mazaje :)

Ale do mowy wracając - potwierdziło się, że Hania leniuszek jest w tym zakresie i tyle. I że dla nas nie zamierza się wysilać bo i po co, skoro i tak zrozumiemy ;)

Ale różnica jest ogromna - filmik poniżej jest ze środy 10 lutego, filmik o księżniczkach na groszku zamieszczony parę wpisów niżej - z 30 stycznia. Różnica powalająca moim zdaniem





Ale błyskotliwa jest po mamusi ;) Sklep - siep. Jajo kupi siepie. Do dziś jak sobie przypomnę to jej skojarzenie śmieję się sama do siebie :)


Niektóre słówka jednak są jeszcze nie do przejścia. Konik na przykład ;) Baja baja!

przedszkole - dzień 9.

Rano Hania próbowała przekonać mnie, że powinnam z nią zostać. Kiedy zostawała płakała, jednak nie zdążyłam dojść do drzwi i już płaczu nie słyszałam. Za chwilę zresztą przyszła Paulinka i smuteczki poszły precz :) Poniewaz to pierwszy taki "pełny" tydzień przedszkolakowania, obiecałam Hani że przyjdziemy po nią przed obiadem. Przyszliśmy, dziecko zadowolone, zechciało jeszcze obiad zjeść ;) Ale do domu troszkę wcześniej i tak poszliśmy, ten cały tydzień chodzenia to i tak było spore wyzwanie dla takiej malej dziewczynki :) Dzielnej dziewczynki :)

przedszkole - dzień 8.

Rano elegancko, odprowadziłam Hanię i została bez żadnych problemów. O 13.30 zadzwoniła pani z informacją, że Hania tęskni, płacze, nie zawołała siusiu i dobrze byłoby po nią przyjechać. Pojechał Zarazkowy Tato. Hania już była spokojna, nie płakała, ale ucieszyła się na widok taty :) Tak sobie myśleliśmy, że nie zdążyła/wstydziła się siusiu zawołać, a kiedy nie zdąży do łazienki strasznie płacze i się denerwuje.

No nic to, zdarza się

przedszkole - dzień 6.

Dzień 6 wypadał we wtorek i zasadniczo nie należał do zbyt udanych. Musieliśmy wyjechać z samego rana, więc Hanię babcia odprowadzała do przedszkola. Hania pokazała swój wieszaczek z serduszkiem, rozebrała się, dała całusa po czym pobiegła do dzieci (tyle z opowiadania babci). Ok. 9.50 było. O 10.30 zadzwoniła do mnie pani z przedszkola, że Hania tak bardzo płacze, że aż się zanosi i siusiu w majteczki zrobiła. No bomba zważywszy na fakt, że byliśmy 100 km od domu a za 30 min. miałam zaplanowaną ważną rozmowę w sprawie pracy. Babcia była zmuszona pojechać znowu do Hani - pobyła z nią jakieś pół godzinki czy trochę dłużej, po czym delikatnie się wycofała. Później w rozmowie s panią dowiedziałam się, że babcia powinna zostać trochę z Hanią kiedy ją przyprowadziła - tego nie przewidziałam jakoś, a babcia zawinęła się tak szybciutko że pani też nie zdążyła powiedzieć jej tego. Hania była w przedszkolu troszkę krócej niż zwykle, jednak potem już nie płakała.
Teraz już będę mądrzejsza - wyszło na to, że przeceniłam możliwości adaptacyjne dwuipółlatka ;)


Ale był też pozytywny aspekt tej sprawy. Babcia czaiła się w korytarzyku nasłuchując, czy może do domu już iść czy Hania może dalej płacze. Okazało się, że Hania bardzo chętnie bierze udział w zajęciach :)
Pani mówi do dzieci: nauczymy się dziś piosenki o zimie.
- Taaa! - słychać radosny okrzyk Hani. I nikogo więcej :)

Pani śpiewa raz, drugi... Za trzecim razem słychać towarzyszący jej głosik. Kto śpiewał? Hania, oczywiście :) Tylko Hania :) Nasz dzielny przedszkolaczek :)

dylematy księżniczek

Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że księżniczki tylko na grochu śpią???

Chciałabym zwrócić uwagę na gest odgarniania bujnej czuprynki w 40 sekundzie filmiku :) Oboje z Zarazkowym Tatą uwielbiamy to zarzucanie główką :D





PS. Kala - teraz już wiesz, po co Zarazkowy słowniczek prowadzę? ;)

czwartek, 11 lutego 2010

z ukrytej kamery

Tak, wiem, że nic nie widać, ale dzięki temu lepiej można skoncentrować się na treści ;) Cóż zrobić - córkę akurat chęć na śpiewanie naszła a ja miałam tylko aparat pod ręką więc jest. Pieśń w ciemności :D

sobota, 6 lutego 2010

przedszkole - dzień 4.

Dziś będzie krótko.

Odprowadziłam Hanię do przedszkola i nawet całusa na pożegnanie nie dostałam.

Tato ją odbierał i znowu histeria była.

Czyli bez zmian ;)
To tyle w temacie przedszkola. Kolejna "przedszkolna" notka dopiero w razie zmian - nie ma sensu przecież codziennie pisać tego samego ;)

piątek, 5 lutego 2010

przedszkole dzień 3 podejście drugie, czyli czarna rozpacz

Dziś zaprowadziłam Hanię ok. 10.00, umówiłyśmy się, że przyjdę po obiedzie.
Troszkę się martwiłam, bo jedno z dzieci płakało i wołało mamę - bałam się, żeby przypadkiem Hani ten nastrój się nie udzielił.
- Papa mama, papa łiku, papa mniama - i tyle dziecko widziałam.

Pojechaliśmy po Hanię o 13.30. Weszliśmy na salę oczekując dziecka rzucającego się nam na szyję - z lekka się pomyliliśmy.

Dziecię oświadczyło, że do domu nie idzie. I koniec. I buzia w podkówkę gotowa do płaczu. Próbowaliśmy ją przekonać, próbowała "ciocia" wytłumaczyć, że przecież jutro też przyjdzie - niestety. Dzieć uparty. Dodatkowo dziewczę oświadczyło nam, że do domu to ona nie pójdzie bo przecież w przedszkolu obiadu jeszcze nie zjadła (dowiedzieliśmy się przy okazji, że od 13.00 Hania pilnuje wejścia na salę i na obiad czeka niecierpliwie :) obiad dziś spóźniony troszkę był więc się dziecko musiało cierpliwością wykazać :) )

Ustaliliśmy, że pojedziemy do domu i wrócimy za godzinę - żeby spokojnie zdążyła sobie ten wyczekany obiad zjeść.

Po godzinie - drugie podejście do odebrania Hani z przedszkola. Niestety, mimo zjedzonego obiadu zdania nie zmieniła - do domu nie idzie i koniec.
Tym razem nie było odwrotu - zrobiliśmy dzieciom papa i tato zabrał Hanię tonącą we łzach i wyjącą w niebogłosy do szatni.

Coś koło godziny tak wyła. To za przedszkolem, to za kotkiem którego zapomniała zabrać, to znowu za przedszkolem. O matko... Chociaż z drugiej strony wolę żeby wyła że nie chce iść do domu, niż gdyby miała rozpaczać zostając w przedszkolu ;)

mamunia z córunią :)

poniedziałek, 1 lutego 2010

przedszkole dzień 3

Dnia 3 nie było niestety. Hania obudziła się z katarem i została w domu.

Była za to awantura, że kataru to ona wcale nie ma i do przedszkola idzie i już :D

Mam nadzieję że szybciutko wyzdrowieje żebyśmy nie musiały od początku zaczynać z tym przedszkolem ;)