poniedziałek, 31 grudnia 2012

Świąteczne przygotowania

W tym roku miałam ambitny plan ubrania choinki tylko w ozdoby wykonane przez Dzieciaki, zabraliśmy się więc do pracy :) Zabawa była przednia mimo ogromu sprzątania - brokat "sypał się" szeroką strugą i po zakończeniu pracy miałam obawy, że przez najbliższy miesiąc będziemy brodzić w brokacie po kostki, spać w brokatowej pościeli i jeść na brokatowym stole ;P  Ale co tam - mamy przepiękne ozdoby "na bogato"!

I tylko choinkę nasz tata gdzieś zgubił :/  Ubrałyśmy więc z Hanią gałązki w wazonie, też wyglądają przecudnie :)





 



 


 



 


 



 



Kolejny odlicz :D

No w takim tempie do wakacji Hania pozbędzie się mleczaków ;) 27 grudnia, w przedszkolu, wypadł kolejny ząbek





W miejscu "wypadniętych" ząbków bielą się już stałe jedynki - chociaż mnie tak wzrusza Hania bezzębna ;P

środa, 12 grudnia 2012

O jednego mniej :)

Hania nareszcie się doczekała - pierwszy ząbek wypadł :) Radość była ogromna a mnie się troszkę smutno zrobiło, że nasza mała dziewczynka tak szybko dorasta...
Niestety, żeby nie było tak miło - Hani wypadł ząbek w przedszkolu, zapakowała go w chusteczkę i w domu okazało się, że ząbek się zgubił. Oczywiście rozpacz była ogromna ale ustaliłyśmy, że pod poduszkę włożymy rysunek dla Wróżki Zębuszki zamiast ząbka :)

 










A na koniec mała anegdotka :)

Hania jest niezmiernie szczęśliwa, że w końcu straciła ząbka. Pyta:
- Mamusiu, a cieszysz się, że wypadł mi ząbek?
- Nie, nie cieszę się - odpowiadam z przekorą
- A dlaczego się nie cieszysz? Ja bym się cieszyła gdyby Tobie mamusiu wypadł ząbek - odpowiada Hania

Hmm...Ciekawe dlaczego JA bym się nie cieszyła ;P

sobota, 1 grudnia 2012

Wszystkiego po równo

Wieczór, koniec oglądania bajki. Wojtek biegnie wyłączyć telewizor, Hania sfochowana - nos na kwintę, buźka w podkówkę.
- Haniu, co się stało? - dopytuję, bo jeszcze milisekundę wcześniej humorek dopisywał
- Bo to Wojtek zawsze wyłącza telewizor! - odpowiada Hania niezadowolona.

No tak, nawet tak błahą rzecz ja wyłączanie telewizora muszę dzielić równo ;)

piątek, 23 listopada 2012

Wojtusiowy słowniczek :)

Wojtek nareszcie (chociaż baaaardzo powoli) zaczyna rozkręcać się z mówieniem, więc czas zainaugurować Wojtusiowy słowniczek. A więc:
- mama, tata - wiadomo ;)
- baba, dada - też wiadomo ;P
- gra - z takim gardłowym, "francuskim" r - gra w telefonie rodziców
- ku - król
- mam, bam - sam
- Niania - Hania
- siii - siku
- lala - lalka, piesek babci i dziadka
- mniam - jedzenie, ale też kiedy coś mu smakuje
- buł, bu - pół
- ko - kot
- babu - BMW, ukochany przez Wojtka model samochodu :D
- i mnóstwo wyrazów dźwiękonaśladowczych, ale tego już nie będę spisywać ;)

poniedziałek, 19 listopada 2012

czas powoli rozpoczynać "pogawędki z Kluską" ;)

Wojtuś mówi zdecydowanie mniej, niż Hania w jego wieku. Próbuje jednak i co jakiś czas pojawia się nowe słówko. Mimo tych "braków", z Wojtkiem można już całkiem fajnie "pogadać" - trochę na migi, trochę "uhm", ale sens wypowiedzi daje się odczytać.

Dziś przed snem czytaliśmy Sam Sama (książeczkę oczywiście, nie film ;) ) - jak codziennie od jakichś 3 tygodni (Wojtek pokochał Sam Sama, potrafi wysłuchać cierpliwie 2 opowiadań i dodatkowo z pozostałych 3 życzy sobie czytania fragmentów).
Na ilustracji widoczny przestraszony "pan" - nadlatuje kometa i Sam Sam próbuje ją zatrzymać. Wojtuś wskazuje "pana" paluszkiem i opowiada po swojemu wtrącając "oj" i pokazując, że "pan" się boi.
- A czego "pan" się tak boi bardzo? - pytam
Wojtek wskazuje na kometę.
- Tak, nadlatuje kometa. A kto uratuje "pana"?
- Ta! - odpowiada Wojtek z szerokim uśmiechem i mega-pewnością w głosie, wskazując na siebie paluszkiem
- Wojtuś zatrzyma kometę? - dopytuję rozbawiona
- Uhm - przytakuje Młody
- Ale może Sam Sam troszeczkę Ci pomoże?
- Neeee - stwierdza Wojtek :)

Nie ma to jak być mamą super-bohatera :D

piątek, 16 listopada 2012

Popołudnie - artystycznie

Wspólna pasja zbliża :)









Z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

Październik. Hania dostała zaproszenie na urodziny koleżanki.
- Haniu, a w co się na urodziny Natalki ubierzesz?
Hanka zamyślona:
- No jak będzie ciepło to w strój kąpielowy...
***
Budzę się rano podejrzanie wyspana. Patrzę na zegarek - 8.10. O tej porze idziemy już do sali w przedszkolu, więc biegiem - budzę Hanię, Wojtka, ogarniam, ubieram, a do przedszkola pojechałyśmy taksówką.
W szatni Hania komentuje wydarzenia poranka:
- Mamusiu, ale miałaś dobry pomysł żeby tak rano późno wstać i jechać do przedszkola taksówką!

Jasne. Szczególnie pomysł z zaspaniem był rewelacyjny ;)
***
Tata czyta Hani  "Piaskowego Wilka" . W jednym z opowiadań Wilk tłumaczy bohaterce, gdzie była kiedy jeszcze jej nie było. I jest tam mowa o zdjęciu rodziców dziewczynki sprzed jej narodzin - w namiocie, w deszczu, zmokniętych ale szczęśliwych. I Wilk tłumaczy: byłaś wiatrem i deszczem...
Hania po chwili zastanowienia:
- Tatuś, a jeśli pan i pani nie mają ani córeczki ani synka, to znaczy że byli wtedy w domku?

Hmm...Dziecięca logika ;)
***
Wieczór. Hania wzdycha ciężko i mówi:
- O mój Boże...Kolejny dzień się kończy...
***
Hania dostała do ssania tabletkę na ból gardła. Proszę:
- Tylko siedź spokojnie i ssij tabletkę, nie wygłupiaj się.
Po chwili do pokoju wchodzi Wojtek a Hania prosi:
- Wojtek, tylko weź mnie nie wygłupiaj bo tabletkę mam
***
Od pewnego czasu Hania interesuje się kierunkami. Kiedy jesteśmy w okolicy domu potrafi określić, że północ jest tam gdzie morze, zachód gdzie granica (wschód i południe troszkę gorzej ;) )

Któregoś dnia idziemy na spacer i Hania stwierdza:
- Mamusia, a ja wiem w jaką stronę wieje wiatr
 - No w którą? - pytam ciekawa czy prawidłowo określi kierunek wiatru
- W tamtą! -  Odpowiada Hania zadowolona, pokazując kierunek rączką :)
***
Na koniec Michasia, Hani przedszkolna koleżanka. Opowiada, że dostała prezent na imieniny
- A kiedy miałaś imieniny? - pytam
- Niedługo.
- Niedawno?
- Tak, niedawno.
- A kiedy dokładnie?
- Cofnij się do piątego dnia cofnięcia i to było wtedy

Tak... Za rok z pewnością zapamiętam i złożę Michasi życzenia :)

Dzieci nam rosną...

Zakończyłam przygodę z karmieniem Wojtka. To znaczy nie z karmieniem generalnie, tylko z karmieniem piersią. Podobnie jak z Hanią, po 2. urodzinach. Można powiedzieć że zniósł to dzielnie ;) A kilka dni temu wstawiliśmy drugie łóżko do pokoju Hani i dzieciaki śpią razem. Nocki nie najgorsze ale usypianie - porażka :/  Spędzam jakąś godzinę w pobliżu Wojtkowego łóżeczka, zanim paskuda uśnie. Bo przecież po co położyć się i wyciszać, skoro można pozrywać naklejki i tapetę ze ścian, potrenować wchodzenie do łóżka i wychodzenie z niego, piętnaście razy wyrzucić pościel na podłogę i wkładać do łóżka z powrotem, wyrzucić misia a potem go szukać, pozaczepiać Hanię, poprzytulać się do mamy, uszykować sobie legowisko na podłodze, pogadać pod nosem, poczytać książeczki w półmroku...

U Hani też zmiany - zaczął jej się ruszać pierwszy mleczak :) Teraz z niecierpliwością czeka na wypadnięcie ząbka i kilka razy dziennie melduje, że "ząbek jeszcze nie wypadł"

Oj, nasze duże dzieci :)

niedziela, 28 października 2012

Prawie jak Iniemamocny

Doczytałam, że bohater kreskówki ma na imię Max - sądzę, że w razie potrzeby Max w osobie Wojtusia znalazłby godnego zastępcę :D



Chłopiec kompaktowy

Zmieścił się w małej misce. Dziewczynka chłopcu pozazdrościła i też próbowała - niestety z marnym skutkiem :)
A na nosku krem - autorski pomysł Wojtka, specjalnie do zdjęcia :)



Hani "drugie" urodziny

No niestety - już pięciolatki, poza uroczystością w gronie rodzinnym, chcą dodatkowo zabawy w gronie przedszkolnych znajomych. Hania również chciała zaprosić kolegów - umówiłam więc termin w sali zabaw. Nie przewidziałam jednak, że taka sala w naszym mieście jest tylko jedna więc i terminy są dość odległe - nam udało się "zaklepać" 1.10, czyli 1,5 miesiąca po "kalendarzowych" urodzinach. I troszkę wysiłku kosztowało nas wytłumaczenie małemu uparciuszkowi, że to wcale nie oznacza, że jest o kolejny rok starsza ;) (Hania twierdziła, że to będą szóste urodziny, nie mogła zrozumieć że to jedynie przyjęcie "do" piątych urodzin)

Wogóle ten dzień zwariowany był - tata nie mógł wyrwać się z pracy, Hania nie była odebrana z przedszkola, tort w sklepie, zakupy nie zrobione a czas naglił. Na szczęście dzięki nieocenionej pomocy Dziadków udało nam się jakoś ogarnąć sytuację, okazało się też, że tatko stracił tylko pół godzinki z imprezy :)

Wojtek też fajnie odnalazł się w tej roześmianej i rozwrzeszczanej "bandzie", chociaż najbezpieczniej czuł się siedząc w aucie :)

A z tortu Hania najbardziej lubi...zdmuchiwanie świeczek :) Nie żeby generalnie nie lubiła słodkiego, jednak torty jej nie podchodzą. Nawet własny ;P