niedziela, 13 kwietnia 2014

Wielkanoc tuż tuż...

Rozpoczęliśmy więc przygotowania. Ponieważ u nas ciągle choróbska i siedzimy w domu, zaczęliśmy od kartek świątecznych. Wyszły prześlicznie, kolorowo i wesoło - żeby taka piękna jak kartki była jeszcze pogoda na święta... ;)











Niespodzianka

Wojciech zażyczył sobie farb, pędzelka, wody i kartek. Malować chce - proszę bardzo.
Po dobrych kilkunastu minutach woła:

- Mamooo, chodź tu sybko, mam dla Ciebie plezent!

Poszłam i zobaczyłam. I zastygłam w niemym zachwycie ;)



- Fajnie, co? Miałem supel pomysł. Jestem genialny!  :D








Na szczęście to były farby do malowania rączkami więc zmyły się bez problemu i z Wojtka, i mebli, i z koszulki :)

Potworrrrny chłopiec ;)

Potworny - bo z potworem na koszulce :) Swoją drogą - ktoś miał świetny pomysł na ten nadruk na koszulce, wygląda rewelacyjnie :)

Wojtuś w ostatnim czasie uwielbia być fotografowany. Często przychodzi i każe sobie robić zdjęcia w różnych - bardziej lub mniej interesujących - "okolicznościach przyrody" :) Tym razem narysował sobie na rączkach... coś. Jak tłumaczył pokazując prawą rękę "na tej lącce jest plan "be", a na dlugiej coś innego". Cóż więc miałam robić - cykałam fotki tak jak sobie model życzył.










Nakarmić potwora :) I przy okazji zalotne spojrzenie ;)



Zasmarkaniec ;) Wiosno, przybywaj, dość mam już ciągnących się tygodniami wymiennie: katarków i kaszelków, obydwojga naszych dzieci :/


wtorek, 8 kwietnia 2014

Warsztaty cukiernicze :)

Jakiś czas temu powstało w mieście miejsce o bardzo przyjemnie brzmiącej nazwie "Wyspa Słodyczy" - można tam kupić wyrabiane na miejscu lizaki i cukierki, natomiast w sobotę była możliwość obejrzenia z bliska procesu "produkcji" słodyczy oraz własnoręcznego wykonania lizaków. Ze względu na chorobę Wojtka najpierw zapisałam tylko Hanię, okazało się jednak że Wojtek czuł się dobrze więc ostatecznie poszliśmy we trójkę.
Dzieci zachwycone, z otwartymi buziami przyglądały się, jak gorący karmel zmienia kolor i jak pani prowadząca zajęcia wyrabia słodką masę, zrobiły własne lizaki - niestety fotorelacji brak bo musiałam pomagać młodzieży w produkcji ;)
Musiało być fajnie skoro oboje dopytują się, kiedy pójdziemy znowu do "cukierni lizaków", jak ją nazywają :)


A, białe śnieżynki to oczywiście prezent od pani cukierniczki (hmm, dziwnie brzmi :) ) a nie własny wyrób - założenie było takie, że każde z dzieci ma wyjść z minimum 5 lizakami, kto miał mniej - dostawał mały prezent :)



Konkursowo

Hania długo rysowała... no brzydko po prostu. Znajome dzieci już rysowały osoby z dłońmi i palcami, Hania jeszcze głowonogi uskuteczniała. Rozkręciła się dopiero wtedy, kiedy zapisaliśmy ją na zajęcia plastyczne. Teraz rysuje chętnie i bardzo bardzo ładnie.

I właśnie rysunkowe konkursy były ostatnio ogłoszone w Zarazkowym przedszkolu w związku z zajęciami z cyklu: "Zamiast dymka - witaminka".
Pierwszy konkurs - wewnątrz grupy. Miał to być kolaż przedstawiający: "co dymi". Prac było chyba 7 (na grupę 28 osób!, rodzice nie są chętni do poświęcenia swego "cennego czasu" i zrobienia czegoś razem z dzieckiem, problem pojawia się dopiero wtedy, gdy dzieci "konkursowe" dostają nagrody - pozostałe osoby są zazdrosne trochę i jest im zwyczajnie przykro), zwycięzcę wybierały dzieci ustawiając się przy wybranej pracy - Hania zajęła I miejsce. Moja pomoc ograniczyła się do pomocy w przeglądaniu gazet i rozplanowaniu pracy, Hania sama wycinała, przyklejała, rysowała.





Drugi konkurs - wykonanie dowolną techniką pracy pt. "Zamiast dymka witaminka" - tutaj czekamy jeszcze na rozstrzygnięcie, udział brały 3 grupy przedszkolaków (niemal 90 dzieci) a prac jest 8 (!)

Podobnie jak poprzednio - pomogłam Hani rozmieścić elementy na kartce (miała swoje fajne pomysły, które wykorzystałyśmy), niektóre elementy narysowałam a Hania je wycięła, rysowała i naklejała sama. No i zrobiłam napis oczywiście.
Fajnie nam wyszło :)



Zapomniałam wspomnieć, że przedszkolaki witały wiosnę :)

Z reguły dzieci robiły Marzannę z bułek i wrzucały ją do wody "nad kanałem", łabędzie, kaczki i mewy pieczywo wyjadały. Nie wspomnę nawet o moich czasach dzieciństwa, kiedy to robiliśmy Marzannę ubraną w prawdziwe ubrania i wrzucaliśmy ją do morza. Teraz jednak nastały czasy, w których topienie "prawdziwej" Marzanny jest zaśmiecaniem więc topić jej nie wolno (z tym się zgadzam akurat), a ptaków karmić nie można więc topienie "bułkowej" marzanny też odpadło (z tym zgadzam się trochę mniej ;) )

Panie wymyśliły więc, że dzieci powitają wiosnę na głównym placu w mieście - przedszkolaki śpiewały piosenki, recytowały wierszyki, wręczały przechodniom własnoręcznie zrobione karteczki z życzeniami "Szczęśliwej Wiosny" i wprowadziły bardzo pogodny i radosny nastrój. Pogoda dopisała, dzieci zadowolone, mieszkańcy miasta też - znaczy impreza była udana :)












Tyyyyle dzieci było :)  (zdjęcie zapożyczone ze strony iswinoujscie.pl)



piątek, 4 kwietnia 2014

Niechcący na youtube znalazłam :D

Gdzieś mi zniknęła stronka naszego przedszkola, wpisałam więc w wyszukiwarkę nazwę Haniutkowej grupy - i oto co znalazł mi "wujek Google :)





Kto mówi i śpiewa najgłośniej? No :)