wtorek, 22 lutego 2011

miniony tydzień

W minionym tygodniu prowadziliśmy bardzo uregulowany tryb życia. Z rozpiską.




Chorował Wojtek, Hania i tato. Mnie jakoś ominęło - na szczęście.
Teraz już wychodzimy na prostą. Hania od wczoraj w przedszkolu, tato jutro wraca do pracy po zwolnieniu, Wojtek jeszcze lekko pokasłuje.




Wiosno, przybywaj!!!!!

środa, 16 lutego 2011

z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

Czekamy w przychodni na wizytę u pediatry.
- Mamusia, a jest tu ubikaścia? [ubikacja] - pyta Hania
- Jest kochanie, zobacz, tam gdzie na drzwiach jest naryzowana pani w sukience - odpowiadam

Hania po chwili na,ysłu:
- Mamusia, to musimy posukać innej ubikaści bo ja nie mam sukienki tylko podnie...

:)

piątek, 11 lutego 2011

wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Kiedyś - zanim urodził się Wojtek - Hania co piątek nocowała u babci i dziadka. Bardzo to lubiła i czekała z niecierpliwością dopytując się, kiedy już piątek będzie.
Po narodzinach Wojtka Hania zrobiła się bardzo rodzinna. Najlepiej kiedy jest Hania, Wojtek, mamusia i tatuś - wtedy można robić wszystko, wszędzie iść, wszędzie spać. Chociaż nawet w komplecie, najlepsze spanie jest we własnym domku i własnym łóżeczku.

Narodziła się więc nowatradycja od kilku tygodni: w piątek Hanię odbiera z przedszkola babcia, idą razem do domu, robią sobie co tam mają ochotę i wieczorem idziemy po nią i wracamy do naszego domu.
Dziś miało być nieco inaczej - Hania stwierdziła, że chce u babci i dziadka spać. Chce - proszę bardzo. Do jutra córeczko, będziemy rano - i po sprawie :)

21.20 - telefon z numeru babci i dziadka. Myślałam, że babcia chce zdać relację jak tam sobie radziły. Odbieram, a w słuchawce szloch
- Mamu-u-usiu, ja chcę do do-o-omku mojego, buuu... - Hania jednak zmieniła zdanie ;) A więc tatuś w samochód i po córeczkę pojechał

To by było na tyle w temacie nocowania u babci i dziadka. Było fajnie do momentu, w którym należało położyć się do łóżka.
Chyba jednak zostaniemy przy piątkowych popołudniach, bez opcji noclegu. Przynajmniej narazie :)

Swoją drogą - i tak tatuś miał luzik, musiał po dziecko jechać jakieś 2 km. Dziadek Kazik jechał odebrać mnie z kolonii (miałam koło 8 lat) na drugi koniec Polski, do Bielawy :) Też mi się stęskniło ;P
Chyba przywiązanie do rodziny i tęsknotę za domem mamy w genach. Babcia podobno była taka sama.

Eh... ;)

sobota, 5 lutego 2011

ćwiczenia na macie

Ostatnio nareszcie zaczęłam bardziej pilnować, żeby Wojtek częściej spędzał czas "w parterze" - już widać pierwsze efekty: chętniej leży na brzuszku, lepiej trzyma głowę, próbuje się obracać z pleców na brzuszek oraz na boki, nawet kilka razy udało mu się fiknąć z brzuszka na plecy - co spowodowało ogromne zaskoczenie :) Tak więc Wojtek ćwiczy dzielnie







Czym jednak byłyby ćwiczenia bez Starszej Siostry?
Tym razem Hania nie położyła się obok Wojtka tylko stała sobie nad nim z nożyczkami i gazetą.





- Haniu, a co Ty robisz, kochanie? - spytałam po dłuższym przyglądaniu się, jak Hania tnie gazetę na kawałki
- Lobię śnieg dla Wojtka, mamusia - uświadomiło mnie dziecko

No tak...
Posted by Picasa

i tak usnął w oczekiwaniu na kolację...

Posted by Picasa

nasze dzieci :)

"Byli sobie raz
siostrzyczka i brat.
Kochali się jak
makówka i mak..."







Posted by Picasa

spaliśmy u babci Lucynki

Tato musiał wyjechać a my postanowiłyśmy z Hanią, że zanocujemy u babci. Wszyscy - Hania, mama, Wojtek.
Zanocowaliśmy więc.




Hania jednak nawet przez sen próbowała się ewakuować z łóżka. Do naszego domu chyba ;)


jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach, w promieniach słonecznych...

Chociaż jeszcze zimno już czuć wiosnę w powietrzu powoli

Posted by Picasa

spryciara

Hania, odkąd poszła do przedszkola i nabrała chęci do samodzielnego ubierania się, zmienia strój jakiś milion razy dziennie ;) Zmiany te wiążą się oczywiście z porozrzucanymi na podłodze (w ferworze komponowania stroju) ubraniami.


Poprosiłam Hanię, żeby posprzątała ubrania z podłogi.
- Poukładaj kochanie na półce spodenki do spodenek i bluzeczki do bluzeczek
- Dobla, mamusia
- Haniu, tylko ubrania mają leżeć na półkach a nie na łóżku czy w zamku
- Tak mamusia, poukładam do safki - zapewniło mnie dziecko



Po jakiejś dłuższej chwili Hania woła mnie:
- Mamusia, chodź zobac jak penkie pospątałam!

Poszłam. Widok był rzeczywiście porażający - w pozytywnym znaczeniu oczywiście. Wszystkie rzeczy zniknęły z podłogi, nie było ich w zamku ani na łóżku

- Penkie, mamusia? - dopytywało dziecko

Oczywiście pochwaliłam, wycałowałam, Hania pękała z dumy.





Następnego dnia rano Hania z tatą poszli do przedszkola, ja natomiast chciałam otworzyć okno w Zarazkowym pokoju. Podchodzę do parapetu i....Tadammmm!






Wszystkie rzeczy, które Hania wczoraj posprzątała, leżały sobie grzecznie ukryte za zamkiem :D
Nie, nawet się nie złościłam - sytuacja rozbawiła mnie niezmiernie. W sumie racja - mówiłam, że ubrania nie mogą być na łóżku ani w zamku, o tym że nie mogą leżeć ZA zamkiem nie wspomniałam ani słowem :)


Nasza mała spryciara :D
Posted by Picasa

piątek, 4 lutego 2011

z ukrytej kamery

No, może raczej z ukrytego aparatu ;)
Jak by nie było, bardzo mnie to zdjęcie rozczula :)


z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

Hania opowiada:
- I jak idełam lano do peskola...
- Szłaś, Haniu - poprawiam
- Nie.
- Ależ tak, szłaś, nie idełaś
- Nie idełam. Jechałam pecieś samochodem

W sumie racja - jechała :)