wtorek, 31 sierpnia 2010

jutro wielki dzień

Pierwszy dzień w przedszkolu.
Wczoraj byliśmy na spotkaniu z paniami i dziećmi, Hania z początku nieśmiała później chętnie brała udział w proponowanych zabawach. Nie chciała powiedzieć "do widzenia" bo była obrażona, że już idziemy do domu. Dziś kilkakrotnie dopytywała się, kiedy do przedszkola idzie.

Już jutro. Nasza duża dziewczynka - kiedy ten czas minął?

hit ostatnich tygodni

- Haniu, proszę idź/weź/zrób/przynieś... - zależnie od sytuacji

Odpowiedź Zarazka:
- Nie. Bo nie. Właśnie że nie. Bo. Nie, mówię!

Zwykle nie ogranicza się dziewczynka do prostego komunikatu "nie", tylko używa wszystkich powyższych :)

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

jej styl

Przeglądając zdjęcia stwierdziłam, że Hania wprost uwielbia decydować o tym, jak wygląda. Nie tyle o ubiór chodzi ile o dodatki. Torebki, biżuteria, okulary - często nie potrafi się zdecydować, długo wybiera, zmienia zdanie i zdarza się, że przez to przygotowanie się do wyjścia z domu zabiera nam bardzo dużo czasu. Faktem jest też, że czasem wybrane przez Zarazka dodatki mogą przyprawić o zawrót głowy i senne koszmary ;)
Niemniej jednak ma dziewczyna swój styl :)



























Nasza wspaniała córeczka...

niedziela, 29 sierpnia 2010

dziewczyna ratownika :)


marzenie naszej córki

Śpię w najlepsze.
- Mamo, mamooo - obudziło mnie wołanie Hani

Na zegarku dochodzi 3.00 - pewnie chce siusiu... Idę więc.

- Chcesz siusiu, kochanie? - pytam
- Nie - odpowiada dziecko zaspanym głosem, po czym kontynuuje:
- Mamo, taki pokej duji, ma tyle jamków (tu pokazuje rozcapierzone paluszki obu rączek) i tu się nosi (pokazuje na brzuszek), pupiś mamo? Hania nie ma takiego pokeja, pupiś mi? [taki portfel duży, ma tyle zamków i tu się nosi, kupisz Hani?]


Przyznam, że kiedy to usłyszałam zaśmiałam się serdecznie. Cóż się dziewczynce przypomniało w środku nocy?

Rano temat portfela nie zniknął, wręcz przeciwnie - Hania wytłumaczyła jeszcze raz dokładnie gdzie widziała takie wymarzone cudo i o co dokładnie chodzi.

I ma - wymarzony, we wzór moro (oczywiście były też czerwone, niebieskie i beżowe ale moro - to było to)




rośnie mi godna następczyni

Jeszcze troszkę i będzie nam przynosiła w niedziele śniadania do łóżka ;)




jak się okazało ubiór na poprzedni spacer to był przysłowiowy "pikuś" ;)

Następnego dnia przed wyjściem z domu Hania zniknęła w swoim pokoju pakując torebkę. Po chwili wpada do mnie w takim oto stroju:




- Peśtasiłam mamę? [przestraszyłam mamę] - pyta ze śmiechem

No nie da się ukryć że włosy mi się zjeżyły na głowie ;) Dziecko bez wahania stwierdziło, że na spacer idzie ubrana właśnie tak.
No dobrze, mówisz - masz, jakoś przeżyję :)


Finalnie poszła bez nauszników i okularów jednak. Chwilę przed wyjściem damie zabrudziła się torebka co doprowadziło ją do czarnej rozpaczy i mega złości - z tego wszystkiego jakoś zapomniała o tych dodatkach.

Na szczęście? ;P

środa, 25 sierpnia 2010

z cyklu: pogawędki z Zarazkiem :)

W naszym mieście plaga komarów. Babcia Lucynka klepie się w nogę
- Co jobiś? - pyta Hania
- Komara zabiłam bo gryzł mnie w nogę - odpowiada babcia
- Babcia, nie wolno bijać komaja, on jadł śniadańko! - stwierdza Hania oburzona z lekka ;)

***************************************************************************************

Hania wraca z babcią ze spaceru, w tym czasie mama i tato robili porządki w domu
- Haniu, zdejmuj buciki bo szorowałem podłogi - upomina Hanię tato

Zarazek zatrzymuje się, rozgląda, po czym z niebywałym zachwytem w głowie:
- Ojej, jaka pękna podoga, taka wysiojowana!

Nie ma to jak strzelać sobie plusy u taty ;P

historia pewnego spaceru

Najpierw - przygotowania. Intensywne.
Koszulka - "Śpadeja poposię". Ależ proszę, dziecko, masz Spajdera.
Potem wybór torebki - bardzo trudny zważywszy na ilość torebek i plecaków wszelakich, jakie Zarazek posiada. Wybrała oczywiście jedną z największych torebek, ale to drobiazg.
Potem pakowanie wszelkich niezbędnych rzeczy: bidon, telefon, 2 lalki, chusteczki do nosa (ale materiałowe, wielorazowe, nie żadne tam higieniczne wynalazki)...
- I pokej z nienijami. Mamo, nie mam mojego pokeja, gdzie pokej jest, nie wieś? Tam mam penioki, gdzie mój pokej? [portfel z księżniczkami] - tato się załamał bo hania portfeli ma równie dużo jak i torebek i zlokalizowanie tego akurat wybranego stwarza pewne trudności ;)


Portfel znaleziony, spakowany, wychodzimy.

Ale ale - przy okazji szukania torebki Hania znalazła też zimowe nauszniki, które okazały się niezbędnym elementem stroju. O matko. A na dworzu jakieś 24 stopnie - całe szczęście że wiatr wiał więc nie było obawy że się dziecku uszka zagotują ;P

I nie było tłumaczenia - nauszniki niezbędne i już. W zasadzie - niech sobie dokonuje wyborów, skoro jej to odpowiada to mnie tym bardziej. A że ludzie patrzyli się coanjmniej dziwnie? Phi... ;)
Grunt, że wreszcie byliśmy gotowi do wyjścia






Jak się okazało miło było tylko przez jakieś 5 minut. Potem nastąpiła eksplozja żali wszelakich, teraz już nawet nie pamiętam o co poszło. Generalnie wszystko było nie tak.

Nie trzymaj mnie za rękę, puść mamo moją rękę, buuuu!!!
Dlaczego puściłaś mamo moją rękę? Ja chcę rękę, za rękę chcę, buuuu!!!
nie dotykaj, buuu!!!
Nie patrz na mnie, buuu!!!
Dlaczego nie patrzysz na mnie, buuu!!!


I tak przez jakieś 20 minut




Aż wreszcie - olśnienie! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
Przecież już nie raz lekarstwem na zły humor Zarazka była próba udokumentowania histerii - nie daje się dziewczę przyłapać i koniec.
Wyciągnęłam więc aparat i chciałam nagrać to wycie. I nagle - humorek wraca, uśmiech pod noskiem gdzieś się pojawił i zaczęło iść ku dobremu.
Uff...Udało się :D






Potem już było super - wróciła nasza pogodna, roześmiana dziewczynka śpiewająca piosenki :)
W nausznikach - długo wytrwała, szacun córeczko :)



Po pewnym czasie Zarazek postanowił pokazać nam drugie oblicze - nauszniki zdjął, założył kaptur Spajdera.
I wyglądała nasza córka jak chłopak łobuziak :)



Pomyśleć tylko, że kilka lat temu odbywaliśmy tylko spacery we dwoje - nuuuuuuda ;P

niedziela, 22 sierpnia 2010

"piesiek w kopeki"

Od pewnego czasu zbierałyśmy w sklepie obok znaczki za zrobione zakupy. Za odpowiednią ilość znaczków przewidziana była nagroda - piesek. Do wyboru chyba 6 "ras".

Hania doczekać się nie mogła i wreszcie nadszedł TEN dzień. Z odpowiednią ilością znaczków poszłyśmy do sklepu, gdzie Zarazek dokonał wyboru:
- Piesieka w kopeki posię [pieska w kropeczki proszę] - poprosiła grzecznie :) Poprosiła, wybrała - więc ma.
Po powrocie do domu i przejrzeniu przy okazji zabawy pudła z zabawkami okazało się, że "sklepowy" piesek ma w domu mniejszego bliźniaka, którego Hania dostała kiedyś od Huberta :)





czereśniowa panienka :)

Niech nikogo nie zmyli ten obrazek - Hanna czereśnie toleruje tylko w formie "kolczyków". Ale próbowała - i to jest sukces :)



jesteśmy, żyjemy

i mamy się dobrze. No, w miarę dobrze ;) Najmłodsze w Rodzinie pozbawia mnie energii skutecznie więc niestety wpisy zaniedbałam :/ A działo się trochę - najważniejsze to 3 urodzinki Zarazka oczywiście :)

Uzupełnię bloga powolutku, uzupełnię.


A, zapomniałabym - okazało się, że w naszej rodzinie pojęcie "kobiecej intuicji" nie istnieje. Mimo moich przeczuć i Hani zdania na ten temat w brzuszku rośnie chłopak - ku radości Taty. Będzie równowaga w rodzinie ;P


Hania twierdzi, że to Kubuś. Tato zdecydowanie Kubusia neguje. Mamę już głowa boli od myślenia. Oj, gorąco będzie ;)