piątek, 12 lutego 2010

przedszkole - dzień 8.

Rano elegancko, odprowadziłam Hanię i została bez żadnych problemów. O 13.30 zadzwoniła pani z informacją, że Hania tęskni, płacze, nie zawołała siusiu i dobrze byłoby po nią przyjechać. Pojechał Zarazkowy Tato. Hania już była spokojna, nie płakała, ale ucieszyła się na widok taty :) Tak sobie myśleliśmy, że nie zdążyła/wstydziła się siusiu zawołać, a kiedy nie zdąży do łazienki strasznie płacze i się denerwuje.

No nic to, zdarza się

Brak komentarzy: