Gorączka jeszcze się utrzymuje, ale przynajmniej leki p/gorączkowe na kilka godzin pozwalają złapać oddech. I pomiędzy rzutami gorączki Hania daje się zainteresować zabawą. Chociaż chora jest nadal niewątpliwie, ponieważ:
- mielone kotleciki były "bleee", nawet nie spróbowała - a to już objaw choroby u dziewczynki, która potrafiła zjeść i 3 ;)
- jajo z niespodzianką też było bleee i bułka sucha - czyli rzeczy, na które nie ma przyzwolenia codziennie a które dziecko uwielbia
Lepiłyśmy i wyklejałyśmy, oczywiście ;)
- mielone kotleciki były "bleee", nawet nie spróbowała - a to już objaw choroby u dziewczynki, która potrafiła zjeść i 3 ;)
- jajo z niespodzianką też było bleee i bułka sucha - czyli rzeczy, na które nie ma przyzwolenia codziennie a które dziecko uwielbia
Lepiłyśmy i wyklejałyśmy, oczywiście ;)
I - tadammm... masa solna uratowała nam życie w chwili kryzysu i znudzenia dotychczasowymi formami zabawy :) Hania sama zagniotła ciasto, potem lepiłyśmy, lepiłyśmy, lepiłyśmy...
Tam na dole - może wyjaśnię - to słoń i lew jest. Wygląda trochę jak sfinks jak tak leży, ale na postawienie był za ciężki. Więc wypoczywa. Hania poznała od razu i tego się trzymam. I jest jeszcze "Siesie. Taty siesie!". I bałwanek, któremu zginął gdzieś kapelusz. I aniołek. Ale ten akurat nam się udał :)
1 komentarz:
chyba zasili szeregi studentów akademi sztuk pięknych
Prześlij komentarz