Otwarto wreszcie w naszym mieście miejsce, gdzie maluchy (również tak małe jak Hania) mogą przebywać na zasadzie przedszkola. W czwartek poszliśmy porozmawiać z panią prowadzącą te zajęcia. Miała być to tylko 15-minutowa rozmowa. Kiedy weszliśmy panie przywitały się z Hanią, zaczęły z nią rozmawiać, wprowadziły też na salę żeby zobaczyła sobie wszystko na co miała chęć. No i kolega też był - wprawdzie ze względu na dość późną porę (ok. 17.00) tylko jeden, ale Hania zadowolona była :)
Nasza rozmowa z panią skończyła się po niemal 45 min. Mieliśmy się zastanowić, czy zdecydujemy się na posyłanie Hani na zajęcia, i jeśli zechcemy przyprowadzić ją "na próbę" w poniedziałek.
- Haniu, pożegnaj się z kolegą, idziemy do domku
- Nie! - stanowczo odpowiedziała Hania.
Taka odpowiedź nas nie zdziwiła, Hania bawiła się świetnie.
- Haniu, teraz musimy już iść do domku, przyjdziesz jeszcze się pobawić ale innego dnia - próbowaliśmy przekonać uparciuszka
- Nie! Ja tu, siama. Mama tam, siama. Tata mama papa! - dziecko nie pozostawiło nam wątpliwości, jakie widzi rozwiązanie zaistniałej sytuacji
Pani zaproponowała, żeby próbę zostania Hani z "ciociami" bez rodziców podjąć już dziś, od razu.
My w szoku.
Dziecko odwróciło się na pięcie pozostawiając nas z dylematem ;)
No dobrze, możemy spróbować. Przecież jak coś pani da nam znać i zaraz po nią przyjedziemy. Chociaż nie wiem, ona ciągle z nami a tu w obcym miejscu...no ale spróbujmy - decyzja zapadła
Dostaliśmy od dziecka po całusie na do widzenia. Nawet się nie odwróciła kiedy wychodziliśmy. Umówiliśmy się na odbiór Hani za 2 godziny.
Tato Hani udawał, że nawet nie myśli. Ja byłam niespokojna i czułam się jakbym "ogonek" gdzieś zgubiła :)
2 godziny minęły. Pani nie dzwoniła - znaczy nie było najgorzej, dały sobie kobitki radę.
Jedziemy po Hanię, wchodzimy na salę. Od pań dowiadujemy się, że nawet nie wspomniała rodziców. Kiedy chcemy ją wyprowadzić z sali - ucieka, bo jak jest fajnie to po co do domu iść? No po co? Przecież taka zabawa była - malowanie balonów. Berek. Zabawa w chowanego. Czytanie bajek...
Nasza rozmowa z panią skończyła się po niemal 45 min. Mieliśmy się zastanowić, czy zdecydujemy się na posyłanie Hani na zajęcia, i jeśli zechcemy przyprowadzić ją "na próbę" w poniedziałek.
- Haniu, pożegnaj się z kolegą, idziemy do domku
- Nie! - stanowczo odpowiedziała Hania.
Taka odpowiedź nas nie zdziwiła, Hania bawiła się świetnie.
- Haniu, teraz musimy już iść do domku, przyjdziesz jeszcze się pobawić ale innego dnia - próbowaliśmy przekonać uparciuszka
- Nie! Ja tu, siama. Mama tam, siama. Tata mama papa! - dziecko nie pozostawiło nam wątpliwości, jakie widzi rozwiązanie zaistniałej sytuacji
Pani zaproponowała, żeby próbę zostania Hani z "ciociami" bez rodziców podjąć już dziś, od razu.
My w szoku.
Dziecko odwróciło się na pięcie pozostawiając nas z dylematem ;)
No dobrze, możemy spróbować. Przecież jak coś pani da nam znać i zaraz po nią przyjedziemy. Chociaż nie wiem, ona ciągle z nami a tu w obcym miejscu...no ale spróbujmy - decyzja zapadła
Dostaliśmy od dziecka po całusie na do widzenia. Nawet się nie odwróciła kiedy wychodziliśmy. Umówiliśmy się na odbiór Hani za 2 godziny.
Tato Hani udawał, że nawet nie myśli. Ja byłam niespokojna i czułam się jakbym "ogonek" gdzieś zgubiła :)
2 godziny minęły. Pani nie dzwoniła - znaczy nie było najgorzej, dały sobie kobitki radę.
Jedziemy po Hanię, wchodzimy na salę. Od pań dowiadujemy się, że nawet nie wspomniała rodziców. Kiedy chcemy ją wyprowadzić z sali - ucieka, bo jak jest fajnie to po co do domu iść? No po co? Przecież taka zabawa była - malowanie balonów. Berek. Zabawa w chowanego. Czytanie bajek...
W piątek kolejne 2 godziny samodzielności. I w poniedziałek. W ramach adaptacji. Mamy w domu przedszkolaczka. Nasza duża dziewczynka :)
4 komentarze:
niesamowita jest Hanka! żeby tak szybko się zaklimatyzować!!!
oj super! gratulacje! i zazdroszczę , u nas tak łatwo nie będzie;)
kaja26
no i masz dziecko z głowy ;)
i na co Ci to było Matko ;)
Anett porozmawiamy za jakiś tydzień-dwa :)
kaja - może się zdziwisz i lekko pójdzie? Ja też się na ostrą walkę nastawiałam a tu...
kala - dziecko z głowy powiadasz...? Jeszcze nigdy chyba tak intensywnie nie myślałam co robi, całe 2 godziny głowa zajęta :)
Gosia z Haniutkiem
Prześlij komentarz