poniedziałek, 18 stycznia 2010

15 stycznia - 39 i pół

No, może bez pół bo Panadol działał. I Ibufen. Na zmianę. Na chwilę :/


Wszystko zaczęło się od Babci Marysi sms-a: "Jak zdróweczka". "Dziękujemy, w porządku" - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dopiero kiedy wysłałam wiadomość przypomniałam sobie, że zdrowia dziecka nigdy nie należy chwalić bo się pokiełbasi. Na bank. I się sprawdziło.

Nocka ciężka była. Nieprzespana. Rano do lekarza - wirus. W mordę.
Tak chora to Hania jeszcze nie była.
Nie chciała jeść - to do niej nie podobne
Sama zażyczyła sobie pościelenia łóżka i położenia się z nią - to wogóle szok, dla Hani łóżko jak ogień - parzy ;)
Spała jak szalona - Hania nieśpioszek, wiecznie sprawiająca kłopoty w tym zakresie, spała od 11.00 do 12.15, od 13.00 do 15.45, od 17.30 do 19.40, od 20.50 do 10.30 dnia następnego. Z pobudkami w nocy na zbijanie gorączki, ale jednak to strasznie długo.

Wszystko było "ble", tak więc podawanie lekow p/gorączkowych to była mała wojna z chorym dzieckiem. Ale cóż, czasem trzeba.



No tak... Widać, że Zarazkowa Mama taką zarwaną nockę miała ponad rok temu ;) A kolejna przed nami była


1 komentarz:

kala pisze...

oooo mocno było jak czytam i widzę... heh...oby jak najmniej takich dni i nocy.