poniedziałek, 21 września 2009

kawiarenki, nanana...

Hani bardzo podobają się kawiarniane stoliki wystawione przy promenadzie, nie potrafi przejść obok obojętnie. Obiecaliśmy więc dziecku, że pójdziemy na lody. Do kawiarni :)
Dama przygotowała się do wyjścia, żeby wyglądać jeszcze bardziej elegancko postanowiła włożyć opaskę na główkę :)




Najpierw było nerwowe oczekiwanie - kiedy wreszcie pani kelnerka przyniesie Zarazkowe lody..








Hurrraaaa!!!! Widzę, widzę, pani już do nas idzie!!!






Deser nazywał się "Tom i Jerry" i był w kształcie myszki :) Przepyszny :)













Tym sposobem zastał nas wieczór :)














A po lodach - spacerek










2 komentarze:

Magda pisze...

ale wypas!
dobrze, że tola tego nie widzi ;)

Anonimowy pisze...

mina zarazkowa bezcenna:)))
kaja26