Nie da się ukryć, że jesień przyszła. A z nią deszcz. Już dawno tak bardzo nie cieszyłam się z deszczu - wreszcie mogliśmy pokazać Zarazkowi jakie fajne są kałuże. No i wreszcie mogliśmy wykorzystać Haniutkowe Żółte Kalosze :) Najpierw nieśmiało, stopniowo coraz śmielej - Zarazek pojął cel łażenia po kałużach. Tylko Mama z Tatą musieli wykonywać dziwną ekwilibrystykę coby o suchej stopie odbyć dalszą część spaceru. Bo Mama i Tato nie zaopatrzyli się w kalosze. Jeszcze. Trzeba to naprawić, niezwłocznie :)
3 komentarze:
No ale wypasione kaloszki!!! Widać mała cała szczęśliwa w nich, więc rodzice raczej nie mają wyjścia- trzeba i siebie zaopatrzyć;-)
Oj trzeba trzeba, człowiek już za stary na takie wygibasy, a mokre buty też nie są zbyt miłe ;)
kaloszki kaloszki ;)
Prześlij komentarz