czwartek, 24 czerwca 2010

sezon plażowy uważamy za oficjalnie rozpoczęty :)

Pogoda dziś przecudna. Nie duszno, nie upalnie, lecz z lekkim przyjemnym wietrzykiem ale cieplutko. Ponieważ Zarazek rano szalał w przedszkolu, po południu poszłyśmy na plażę.

A woda jaka cieplutka - sama się zastanawiam kiedy zdążyła się tak nagrzać :) Oj, dziadek Mietek by się pokąpał... ;)







- Mamo popać, faga! [popatrz, flaga] - woła Hania wskazując paluszkiem gdzieś w morze
- Gdzie flaga kochanie? - dopytuję bo nic podobnego nie widzę
- Tam, mamo. Fage widzę. Popać! - tłumaczy Hania ciągle pokazując bliżej nieokreślony kierunek gdzieś w morzu

Patrzę, patrzę, wytężam wzrok. Wreszcie - jest! Dostrzegam mewę, Pomyślałam, że z daleka Hania pomyliła ptactwo z flagą

- Haniu widzę, ale to mewa jest
- Nie mamo, faga. Pać, mowię - nie ustępuje Hania

No dobrze. Patrzę, patrzę... I faktycznie! Ze 3 razy dalej niż ta moja nieszczęsna wypatrzona z trudem mewa, powiewa flaga na boi oznaczającej dozwoloną odległość od brzegu dla pływających :)

Chyba czas na mocniejsze okulary :)

Brak komentarzy: