poniedziałek, 15 czerwca 2009

miało być...

Miało być zdjęciowo, bo dawno nie uzupełniałam wpisów i Babcia Marysia nie ma pojęcia, ileż ciekawych rzeczy robi Hanka na wakacjach :) Pół dnia spędziłam na porządkowaniu zdjęć, których jak zwykle mam zatrzęsienie. Wieczorem zasiadłam do wklejania zdjęć na bloga i tu się zaczęły schody. Prędkość przesyłu danych jest tu niestety tak zabójcza, że musiałabym siedzieć przy komputerze chyba do rana :/ Tak więc Babciu Marysiu (oraz pozostali nasi mili czytelnicy) na fotorelację z Zarazkowych wakacji będziesz musiała poczekać do czwartku. No chyba że uda mi się w środę wieczorem czas wygospodarować.

To może pochwalę się, skoro już zasiadłam do pisania... Jesteśmy na wakacjach, jak już wcześniej wspominałam - Hanna wypoczywa oddychając świeżym mazurskim powietrzem ;) Podróż zajęła nam ok. 10,5 godziny (z przerwami oczywiście). Zarazek, pomimo wcześniejszej niechęci do jeżdżenia samochodem, sprawował się w podróży wspaniale po prostu! Jechaliśmy w dzień (dotychczas tylko w nocy, podczas snu Hani), dziewczynka spała tylko ok. 45 min i mimo tego nie było płaczu, marudzenia i innych histerii. Był tradycyjnie jeden kontrolny paw, ale to wina Matki, co to pozwoliła Dzieciakowi nafutrować się ile chciał :/ Zrobiliśmy chyba tylko ze 4-5 przerw, w tym 2 długie, w drodze śpiewaliśmy piosenki, czytałyśmy książeczki, rysowałyśmy... Bardzo baliśmy się z Zarazkowym Tatą podróży w dzień, ale jak widzę mamy już bardzo dużą, mądrą i cierpliwą dziewczynkę :D

A jak Hania na wakacjach... Żeby nie zdradzić za wiele szczegółów przed wstawieniem zdjęć powiem tylko, że były zabawy w kałużach (pierwsze 3 dni padało), potem całe dnie na dworzu, było chodzenie po trawie, zabawy z wujkiem i ciociami oraz męczenie psa (polegające na ciągłym chodzeniu za nim i namawianiu go do robienia różnych dziwnych rzeczy), poznanie nowej kuzynki młodszej od Hani o rok, salon odnowy biologicznej, troszkę używek ;) i powrót do niemowlęctwa :)

Fajnie było (i jeszcze jest), aż żal mi, że już będziemy do domu wracać... :(

Brak komentarzy: