poniedziałek, 25 sierpnia 2008

samodzielność





Do samodzielności dążymy już od niemowlaka - przynajmniej Zarazek dąży. Tak sobie myślę, że daje jej to poczucie niezależności :) Więc jak wyżej - ostatnim hitem jest samodzielne jedzenie. Zwykle obiadów - po śniadaniach szybciutko szykujemy się na spacer więc nie ma czasu na gruntowne szorowanie Zarazka, kolację zaś trzeba zjeść w całości dla spokojniejszego przespania nocy, tak więc Matka pozwala Zarazkowi na jedzenie obiadu. Samodzielne. W sposób, jaki Zarazkowi akurat wpadnie do głowy. Jest więc jedzenie łyżką, mniejszą łyżką, widelczykiem, rączką, a potem sprawdzanie, czy na obiad grawitacja też oddziałuje. Skutki są różne - jak widać. Zwykle...hmm...zaskakujące - dla Taty głównie. Bo Tato Haniową samodzielność (a raczej jej efekty) przyjmuje z pewną dozą niedowierzania i lęku. I trochę ma rację ;) Matka zaś dzielnie zęby zaciska i daje dziecku się wykazać. No bo kiedy ma się nauczyć - na studiach? ;P

3 komentarze:

kala pisze...

Bo mężczyźni to mają niski próg odporności na takie cuda... a Haniutek przecudnie sobie radzi z obiadkiem. :)

Magda pisze...

O ja cię... Co mnie czeka!!!

Gosia z Młodzieżą :) pisze...

Hehe, proponuję już ceratkę zakupić ;))