piątek, 4 października 2013

Już miesiąc minął...

...odkąd w domu mamy dwóch przedszkolaczków.
Hania jak to Hania - radzi sobie oczywiście świetnie. Czasem próbuje wynegocjować pozostanie w domu, jednak cierpliwie tłumaczę jej, że zerówka to już taki "przedsmak" szkoły i skończyło się wagarowanie ;)

Wojtuś 2 razy był trochę mocniej przeziębiony i musiał zostać 1-2 dni w domu. W przedszkolu radzi sobie coraz lepiej, tylko rano czasem (no dobra, w tym tygodniu 3 razy na 4 dni ;) ) rano jest płacz i marudzenie. Bywa, że pierwsze słowa po przebudzeniu to: "mamo, ja śkola lybek nie, ja domu" [nie chce do przedszkola do Rybek - grupa Wojtusia -  chce zostać w domu], a czasem: "mamo, ja śkola nie, ja mam duzi sielek" [nie chce do przedszkola bo ma duży kaszelek]  - i tu następuje wymowne: ekhym, ekhym :D
Ale ten smuteczek trwa tylko chwilkę, później Wojtuś ładnie się bawi, uczestniczy w zabawach z panią, opowiada czy byli na dworze, czy w sali zabaw, czy na bajkach; opowiada o kolegach z przedszkola. Na początku odbierałam go zaraz po obiedzie, w ostatnim tygodniu przedłużaliśmy ten czas do 14.30; w środę siedzieliśmy na korytarzu niemal do 15.00 (gdy tatko zaglądał do sali, Wojtuś świetnie się bawił), a wczoraj zajrzałam na salę, Wojtuś mnie zobaczył i oświadczył, że on się bawi i mam poczekać ;) Czekałam znów do 15.00.
Bardzo często podkreśla, że "ja duzi, ja lybka, i ja siam!". Kiedy zanucę piosenkę, której dzieci uczą się w przedszkolu (podsłuchuję siedząc pod drzwiami ;) ), Wojtuś przerywa mi i opowiada, że tą piosenkę to on u Rybek w przedszkolu śpiewa.
No, generalnie uważam, że jest dobrze - i oby tak było dalej ;)

Brak komentarzy: