niedziela, 1 września 2013

Wycieczka do Trassenheide

Postanowiliśmy wreszcie skorzystać z tego, że nasze miasto graniczy z Niemcami, i pojechać na wycieczkę do naszych zachodnich sąsiadów.
Z kilku godzin zrobił się niemal cały dzień, było fantastycznie, dzieci też bardzo zadowolone a Wojtek z nadmiaru wrażeń spał całe 40 min drogi powrotnej :)

Na początek farma motyli. Dziwne uczucie - gorąco, wilgotno, mnóstwo zieleni i motyle latające tak blisko, że niemal ocierające się o ręce :)
Hania przeżywała bardzo, największym jej marzeniem było, żeby motylek usiadł na niej. Specjalnie wpięła we włosy kwiatek - i.... I kiedy zobaczyła motyle (niektóre wielkości jej dłoni) spanikowała i uciekała przed nimi :)















Motylkowy żłobek ;)






No właśnie - tyle przygotowań, kolorowa sukienka, kwiat we włosach - a jak przyszło co do czego to Hania oganiała się tak, że spłoszyła motylka i uciekła mi z kadru :D





Poranny przegląd prasy - nawet motyle są ciekawe, co tam w świecie słychać ;)





 Wojtek za to co zobaczył jakiegoś motyla, to zaraz szukał go na "wykazie", który dostaliśmy przy wejściu. Entomolog nam rośnie? (a nie, sprawdziłam właśnie - lepideptorolog konkretnie ;) )













Wystawa owadów - brrrr..... Ale dzieci zadowolone oczywiście :)




Na poprzednim zdjęciu nie było widać, z czym pozuje Hania? No to wuala!





Kto jeszcze potrafi taką sztuczkę? Ręka w górę. Nikt...?






Grawitacja działa - sukienkę trzeba przytrzymać :)
Jakaś dziwna perspektywa mi wyszła - jak Guliwer na suficie ;)




Ot i cała tajemnica - "dom do góry nogami"





Koziołki dokarmiamy








Wojtuś do dziś nie zdradził, co też koziołek szeptał mu do uszka :)






I na koniec niespodzianka dla dzieci - wizyta w McDonalds'ie






Brak komentarzy: