niedziela, 7 lipca 2013

Wakacje, wakacje...i po wakacjach :(

Wróciliśmy z wyjazdu - jak zwykle było wspaniale i za krótko ;) Teraz trzeba dzieciaki przestawić z powrotem na "tryb domowy", bo w otoczeniu rozpieszczających i dogadzających na każdym kroku babci, cioć i wujków, coś naszemu przychówkowi różki wyrosły :/

Jechaliśmy nocą - dzieci zniosły podróż bardzo fajnie, Wojciech spał a Hania była tak podekscytowana, że spać nie mogła tylko trajkotała, trajkotała i trajkotała tacie nad uchem :)

Pogoda dopisała połowicznie - pierwsze 3 dni były burzowe, później jednak słonko nas dopieściło (do tego stopnia, że tatko wrócił do domu z bolącymi ramionami ;P )

A było tak fajnie:



Z ciocią Marzenką - lepienie z masy solnej. Miały być jeże, w sumie plan zrealizowany ale jeden mały zbój wyjadał jeżom makaronowe igiełki. Wojtuś, oczywiście ;)








 


"Piknik" w sadzie


















Ekipa sprzątająca. Wprawdzie samochód po myciu był w gorszym stanie niż przed, ale zabawy dzieci miały co niemiara :)















Relaks w SPA ;)





Chwila wyciszenia i odpoczynku




Z wizytą u Pradziadka




Baronowa straciła humor po prośbie, by usiadła bliżej pradziadka.
Kiedy tak patrzę na Wojtka i Hanię w rozmaitych okolicznościach daje się zauważyć, że są zupełnie różni. Wojtek nie miał problemu z witaniem się z kolejnymi członkami licznej rodziny, wyciągał rączkę, sam poszedł do pradziadka bo przypomniał sobie, że nie powiedział "cieś" . Hania w jego wieku nie chciała zejść z rąk, nie była aż tak śmiała - i taka jest do dziś. Potrzebuje czasu żeby przemyśleć sytuację, oswoić się z nią.



Następnego dnia.
Poprzedniego wieczora troszkę przegadałyśmy temat pradziadka, Hania zgodziła się z moim spostrzeżeniem, że są sytuacje, w których powinniśmy zrobić coś co sprawi innym radość - nawet za cenę naszego chwilowego dyskomfortu. Jak widać bardzo mądrą mamy córeczkę - przemyślała sprawę, po czym uśmiechnięta przywitała się z pradziadkiem i nawet z własnej inicjatywy wzięła go za rękę ustawiając się do zdjęcia.
Czasem zapominam, że Hania jest już tak duża i mądra, i niestety moje negatywne emocje  w niektórych sytuacjach biorą górę - chyba trzeba nad sobą popracować...



Mamusiu, ładnie stałam z pradziadkiem to teraz w nagrodę zrób mi zdjęcie!
Proszę bardzo :)


I troszkę "takich-tam", w ramach treningu oka i oswajania się z aparatem :)











A na koniec - podróżne z dziećmi rozmowy:

Wracamy do domu, za oknem dość górzysty krajobraz.
- Prawie jak w Zakopanem - zauważa babcia.
- Kak [tak] - potwierdza Wojciech tonem znawcy
- Tak? A byłeś w Zakopanem? - dopytuje babcia
- Kak .
- A z kim?
- Moim hau [z moim pieskiem, przytulanką] - odpowiada Wojtuś
- A kiedy ty w Zakopanem byłeś?
- Tojaj tojaj [wczoraj]
Na to Hania krzyczy z przedniego fotela tonem skarżypyty:
- Nieprawda! Wcale Wojtek nie był wczoraj ZAKOCHANY!

Kurtyna. :D

Brak komentarzy: