środa, 25 sierpnia 2010

historia pewnego spaceru

Najpierw - przygotowania. Intensywne.
Koszulka - "Śpadeja poposię". Ależ proszę, dziecko, masz Spajdera.
Potem wybór torebki - bardzo trudny zważywszy na ilość torebek i plecaków wszelakich, jakie Zarazek posiada. Wybrała oczywiście jedną z największych torebek, ale to drobiazg.
Potem pakowanie wszelkich niezbędnych rzeczy: bidon, telefon, 2 lalki, chusteczki do nosa (ale materiałowe, wielorazowe, nie żadne tam higieniczne wynalazki)...
- I pokej z nienijami. Mamo, nie mam mojego pokeja, gdzie pokej jest, nie wieś? Tam mam penioki, gdzie mój pokej? [portfel z księżniczkami] - tato się załamał bo hania portfeli ma równie dużo jak i torebek i zlokalizowanie tego akurat wybranego stwarza pewne trudności ;)


Portfel znaleziony, spakowany, wychodzimy.

Ale ale - przy okazji szukania torebki Hania znalazła też zimowe nauszniki, które okazały się niezbędnym elementem stroju. O matko. A na dworzu jakieś 24 stopnie - całe szczęście że wiatr wiał więc nie było obawy że się dziecku uszka zagotują ;P

I nie było tłumaczenia - nauszniki niezbędne i już. W zasadzie - niech sobie dokonuje wyborów, skoro jej to odpowiada to mnie tym bardziej. A że ludzie patrzyli się coanjmniej dziwnie? Phi... ;)
Grunt, że wreszcie byliśmy gotowi do wyjścia






Jak się okazało miło było tylko przez jakieś 5 minut. Potem nastąpiła eksplozja żali wszelakich, teraz już nawet nie pamiętam o co poszło. Generalnie wszystko było nie tak.

Nie trzymaj mnie za rękę, puść mamo moją rękę, buuuu!!!
Dlaczego puściłaś mamo moją rękę? Ja chcę rękę, za rękę chcę, buuuu!!!
nie dotykaj, buuu!!!
Nie patrz na mnie, buuu!!!
Dlaczego nie patrzysz na mnie, buuu!!!


I tak przez jakieś 20 minut




Aż wreszcie - olśnienie! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
Przecież już nie raz lekarstwem na zły humor Zarazka była próba udokumentowania histerii - nie daje się dziewczę przyłapać i koniec.
Wyciągnęłam więc aparat i chciałam nagrać to wycie. I nagle - humorek wraca, uśmiech pod noskiem gdzieś się pojawił i zaczęło iść ku dobremu.
Uff...Udało się :D






Potem już było super - wróciła nasza pogodna, roześmiana dziewczynka śpiewająca piosenki :)
W nausznikach - długo wytrwała, szacun córeczko :)



Po pewnym czasie Zarazek postanowił pokazać nam drugie oblicze - nauszniki zdjął, założył kaptur Spajdera.
I wyglądała nasza córka jak chłopak łobuziak :)



Pomyśleć tylko, że kilka lat temu odbywaliśmy tylko spacery we dwoje - nuuuuuuda ;P

Brak komentarzy: