sobota, 30 listopada 2013

Po warszawsku :)

Tatko musiał "zaliczyć" szkolenie, babcia zgodziła się zostać z dziećmi - więc troszkę z przypadku udało nam się wyskoczyc bez dzieci na 2 dni do Warszawy. Bez "ogonów" - dziwnie trochę było tak nie musieć odpowiadać na milion pytań, kombinować z atrakcjami, czytać wieczornej bajki i być w pokoju o 20.00 bo dzieci muszą iść spać.
A dzieci... Wojtek przyjął nieobecność rodziców "z dobrodziejstwem inwentarza" cierpliwie czekając na nasz powrót i tłumacząc Hani, że "lodzice wlócą psecies". Hania naszą nieobecność odchorowała troszkę płacząc rano przed wyjściem do przedszkola i wieczorem przed spaniem :) Jak mamusia swego czasu, niestety :P



żegnał nas piękny zachód słońca :)









Niestety nie miałam szansy spokojnie połazić po sklepach :P





Zza brudnych szyb taksówki :) (No weź, schowaj już ten aparat bo zachowujesz się jak japoński turysta! :P )





Wieczór we dwoje - pyszna kolacja :)





Fajnie było :) Kolejna szansa na taki wypad bez dzieci pewnie prędko się nie nadarzy...

Brak komentarzy: