A dzieci... Wojtek przyjął nieobecność rodziców "z dobrodziejstwem inwentarza" cierpliwie czekając na nasz powrót i tłumacząc Hani, że "lodzice wlócą psecies". Hania naszą nieobecność odchorowała troszkę płacząc rano przed wyjściem do przedszkola i wieczorem przed spaniem :) Jak mamusia swego czasu, niestety :P
żegnał nas piękny zachód słońca :)
Niestety nie miałam szansy spokojnie połazić po sklepach :P
Zza brudnych szyb taksówki :) (No weź, schowaj już ten aparat bo zachowujesz się jak japoński turysta! :P )
Wieczór we dwoje - pyszna kolacja :)
Fajnie było :) Kolejna szansa na taki wypad bez dzieci pewnie prędko się nie nadarzy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz