czwartek, 19 lutego 2009

mamy cię! (czyli o przygotowaniach do spaceru)








Zarazek w ostatnim czasie dość często preferuje spacery w towarzystwie. Towarzystwo Mamy jest zdecydowanie za mało liczne, więc do kompletu na spacer należy wziąć zabawkę. Dopóki są to małe miśki czy inne lale niewielkich rozmiarów, dotąd Zarazkowa Mama nie wyraża sprzeciwu. Dziś jednak Hanka zapragnęła spacerować w towarzystwie MSIA. Celowo dużymi literami pisany, gdyż miś pokaźnych rozmiarów jest. Ot, ledwie kilka centymetrów mniejszy od Hani. Zarazkowa Mama z początku zgodzić się nie chciała na takiego towarzysza, co spowodowało gwałtowny protest - na tyle gwałtowny, że nawet wyciągnięcie aparatu i mini-sesja nie spowodowały przynajmniej pozornej poprawy humoru ;) Dzięki temu Hanka-w-rozpaczy została przyłapana na gorącym uczynku i uwieczniona :P

Dzieciak doprowadził mnie do łez prawie (ze śmiechu) tym swoim uporem, więc Miś poszedł z nami na spacer z zastrzeżeniem, że Mama nie zamierza pomagać w jego noszeniu. Przy wyjściu na dwór Hanka przypomniała sobie jeszcze, że przecież wózek, który prowadza sobie na spacerach, stoi samotny i marznie, więc i wózek zabrałyśmy. Przyznaję, że byłam szczerze zainteresowana, jaki czeka nas finał tego spaceru :) Dzieciak zażyczył sobie, żeby Miśka w wózku zainstalować - ok, tyle tylko, że wózek raczej mały jest i Miś średnio się w nim mieścił, i tu się zaczęło. Hanka zaczęła rozpaczać, że misiowi głowa wystaje i się kiwa, rozpaczała, rozpaczała, aż zapragnęła Misia przytulić. próbowała wyciągnąć go z wózka, jendak pomoc Mamy okazała się niezbędna - Miś szczęśliwy powędrował w stęsknione ramiona jeszcze szczęśliwszej Hanki. Wtedy powstał kolejny problem - ze względu na rozmiary, Miś powłóczył nogami po ziemi. I znowu płacz - bo biedny Miś butów nie ma... A potem wypadki potoczyły się lawinowo - Hanka się potknęła, upadła, Miś się z lekka wybrudził - wycie, spodenki brudne - wycie, kurteczka brudna - wycie...RATUNKUUUUU!!!!! Chciało mi się też zawyć :/ Na tym etapie postanowiłam wrócić z wyjącą Hanką do domu i oszczędzić sobie kolejnych stresujących doświadczeń, niestety nie udało się, gdyż Hanka, gdy już zakumała, że do domu wracamy, zaczęła wyć jeszcze głośniej bo na dworzu chciała zostać. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy uległam mojemu dziecku, nauczkę mam na całe życie ;) Po powrocie do domu Hanka wyła jeszcze trochę, porzucała się na podłogę i generalnie wyraziła swoje niezadowolenie, skutkiem czego ma szlaban na bajki do wieczora. I tak mi się wydaje, że doskonale rozumie, że karę ma, bo nawet nieszczególnie się o bajki dopomina, spróbowała raz, wytłumaczyłam dlaczego nie, i na tym koniec. Moja mądra dziewczynka :) Ale uparta jak mało kto ;P

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Z MISIEM na spacer. Takim DUŻYM. I uległaś :D Kochana człowiek całe życie się uczy :D Ale pewnie jeszcze nie raz ulegniesz mimo odgrażania się teraz, że nie :D bo też się tak odgrażam :D

Gosia z Młodzieżą :) pisze...

No ale powiedz sama - jak tu nie ulec jak takie łzy się leją? ;) Wiem wiem, że jeszcze nie raz ulegnę :) Ale co sobie pogadam to moje :)

Gosia z Młodzieżą :) pisze...

A wogóle wersja oficjalna jest taka, że Miś dawno się nie wietrzył :) I dlatego na dwór poszedł. A że zabrał sobie Hankę do towarzystwa - to już inna bajka :D

aneczka_z_Julką pisze...

no właśnie przecież misiowi sie też nalezy cos od życia ;) no przecież miś był grzeczny dziś ;)