czwartek, 21 kwietnia 2011

zdrowiejemy :)

Na szczęście najgorsze już za nami, chociaż przyznam, że tamtej nocy miałam niezłego stracha - tym bardziej, że Zarazkowy tato był w pracy a ja byłam z dziećmi sama

Żeby jeszcze Hanka chętniej leki przyjmowała - żeby nie zapeszyć dziś już jest lepiej, ale pierwsze 2 dni to jakieś nieporozumienie, 3x dziennie awantura o wypicie antybiotyku... Babcia Lucynka, która miała okazję raz uczestniczyć w takiej awanturze, podsumowała, że los się na mnie zemścił - podobno w dzieciństwie byłam taka sama ;P

Jutro już wyjdziemy na chwilę na dwór jeśli pogoda dopisze. Hania już bardzo chce wyjść, nie jest przyzwyczajona do siedzenia w domu. Tęskni też za koleżankami i przedszkolem, dopytuje kiedy wreszcie do przedszkola pójdzie
- Mamusia, a jutlo idę do peśkola?
- Nie Haniu, jutro jeszcze będziesz w domku, jeśli będzie wszystko w porządku to do babci cię odprowadzę
- A w poniedziałek jus pójdę?
- Nie Haniu, w ten poniedziałek jeszcze nie pójdziesz, dopiero w następny poniedziałek
- Ojej, mama, ale to będzie stlasnie długo, to ty jus będzies stala i tata będzie staly...

No dobra, mam świadomośc upływu czasu - ale żeby aż TAK szybko się starzeć...?

Brak komentarzy: