Czyli jesteśmy znowu w domku :) Powrotna podróż trwała nieco dłużej niż w tamtą stronę, a to za sprawą kontrolnego pawia (Zarazkowego rzecz jasna), który to tym razem wymagał bardziej gruntownego sprzątania :/ Jakoś nie nadążam za tym zamiłowaniem Hanki do ptactwa ;P W tą stronę Hania również była baaaardzo dzielna i mimo głodu i zmęczenia ani razu się nie zbuntowała i nie zaczęła ani troszkę marudzić :)
Wniosek niestety mam jeden: żadne z miejsc, w których zatrzymywaliśmy się na posiłek, nie było przystosowane do potrzeb małego samodzielnego człowieka :( Tym sposobem Hanka musiała się troszkę nagimnastykować jedząc, a my mieliśmy troszkę ogarniania bałaganu po jej jedzeniu. A wystarczyłoby krzesełko do karmienia...
Aaaaaa.... Po wejściu do domu Hania obeszła wszystkie zakamarki i inwentaryzację zrobiła - chodziła po domu pokazując paluszkiem na różne domowe przedmioty i komentując: "taaaa, taaaa, tuuu" i ciesząc się ogromnie (pomimo bardzo późnej jak na nią pory, prawie 22.00 była jak wróciliśmy)
no to nie pozostaje nic innego, jak tylko zabrać się za uzupełnianie zdjęć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz