poniedziałek, 24 lutego 2014

Znaleźliśmy wiosnę!

Niestety nie na spacerze tylko w ogródku niedaleko przychodni, w której przyjmuje pediatra naszych dzieci. Niestety Wojtuś znowu na antybiotyku, siedzimy więc w domu i zdrowiejemy powolutku.
No, ale niezależnie od okoliczności, wiosnę znaleźliśmy :) I jakoś tak cieplej się od razu zrobiło, i miło, i przyjemniej. I dzieci zadowolone że takie piękne kwiatki znalazły :)




Niedzielna głupawka :)

Tatko w pracy od rana. Wojtek trochę chory ale nie na tyle, żeby leżeć w łóżku. Hania nie wybiegana, z ogromnymi pokładami energii i urlopem od przedszkola od piątku.
Chcieli zdjęć - więc mają :)


- Mama, patrz jakie fajne ćwiczenia!





- Mama, popac jakie mam munskuły!

Nooo... imponujące :) Prawie jak tatuś :P







- Mamusiu, a jak nacisnę ten guziczek to jakie będą zdjęcia?
Rozmazane, kochanie...



 

 

 











wtorek, 18 lutego 2014

Wojtuś też ma talent...

...do dokonywania właściwych wyborów "ubraniowych". Hania swego czasu chodziła w gorące lipcowe dni w nausznikach, Wojtuś natomiast postanowił iść do przedszkola w pływackich okularach. W lutym :) Nie dał się przekonać, że może jednak to kiepski pomysł - zdecydował i już, a ja muszę przyznać, że nie przekonywałam go jakoś szczególnie mocno. Kiedy w końcu ma chodzić tak ubrany - po trzydziestce? ;)



niedziela, 16 lutego 2014

Gościli się :)

Tym razem w pizzerni, którą dzieci wprost uwielbiają :)
Taka mała niedzielna niespodzianka od rodziców ;)



Gadają, no...


Hania rzecz jasna przestała już mówić w śmieszny sposób, jednak czasem jej postrzeganie świata i dziecięca logika mocno mnie zadziwia :)


Oglądamy książkę "Gotowanie z Kubusiem Puchatkiem", zainteresował mnie przepis na ciasto z owocami (przy każdym przepisie - ilustracja). Hania zagląda mi przez ramię:
- Mamo, ale to jest fasola...
- Nie Haniu, to brzoskwinie, tylko ktoś narysował je w taki sposób, że faktycznie wyglądają jak fasola
- A, to wiem - bo to jest pisana brzoskwinia, nie drukowana!

Fakt - jakiś czas wcześniej tłumaczyłam Hani różnice między literkami drukowanymi a pisanymi :)
***

Uczymy się czytać. Powolutku ;) Hania próbuje składać literki, jednak czasem chce udawać, że czyta lepiej niż w rzeczywistości, zgaduje więc brzmienie wyrazu po przeczytaniu 2-3 liter.
Czytamy o zoo:
- Z-E-B-R-A ... zeeeb-r-a... - próbuje
- No więc jaki to wyraz? Spróbuj przeczytać płynnie
- Zeee....ZENEK! - wykrzyknęła bardzo z siebie zadowolona :D
***

Rozmawiamy sobie w drodze do przedszkola:
- A ja nigdy nie widziałam...małp
- Widziałaś tylko może nie pamiętasz. Jak jeszcze nie było Wojtka to byłyśmy u cioci w Poznaniu, byłyśmy wtedy w zoo i widziałaś małpy
- Ale za to nigdy nie widziałam mamutów - odpowiada z żalem
- Haniu, ale mamutów nikt nie widział, one wyginęły miliony lat temu, to bardzo bardzo dawno
- Nie prawda, Eskimosi widzieli dinozaury
- Nie Haniu, Eskimosi też nie widzieli dinozaurów - tłumaczę Ci, że one wyginęły bardzo dawno
- Ale Eskimosi widzieli - zaczyna się złościć
- A dlaczego tak uważasz?
- Bo widziałam w "Epoce Lodowcowej" - odpowiada Hania z triumfem w głosie :)
***

- Mama, a jak ja się urodziłam?
- Ty? Musiał pomóc pan doktor - musiał zrobić mamie operację i wyciągnąć Cię przez brzuch mamy.
- A Ty, mama? Jak babcia Ciebie rodziła?
- Tak samo - też musiał pan doktor zrobic operację babci.

Hania myśli chwilę i stwierdza:
- No to ja pewnie też tak swoje dzieci urodzę - bo my tak rodzinnie, wszystkie dziewczyny tak będziemy rodzić dzieci

Nie wykluczone :)




Wojtek długo nie mówił. To znaczy mówił ale w sposób, który rozumiałam tylko ja i trochę tata. No i Hania oczywiście ;) Jednak kiedy już rozkręcił się z mówieniem - zaczął mówić poprawnie, ładnie składając zdania, mówi powoli ważąc i dobierając każde słowo. I oczywiście, przekręca wyrazy (nogów na przykład) jednak nie ma potrzeby zakładania słowniczka, jak to było w przypadku Hani.
Wojtek mówi nieustannie :) Opowiada, śpiewa, mówi wierszyki - czasem ten brak ciszy bywa męczący ;) Kiedyś zapytałam, czy nie boli go buzia od mówienia - ze stoickim spokojem odpowiedział, że nie, i niczym nie zrażony kontynuował monolog :)


 Szykujemy się do spania. Wojtek idzie powoli przyświecając sobie latarką.
- Wojtek, a co ty robisz? Czas do spania...
- Mama cicho, jetem śledziem!
- ?!? Kim jesteś??
- Śledziem. Śledzę tlopy [śledzę tropy] - odpowiada Wojtek :)
***

Wieczorami jest podział - jedno z nas idzie czytać Hani, drugie - Wojtkowi. Kolejnego wieczora jest zamiana. Wojtek najchętniej spędzałby wieczory w moim towarzystwie i często kombinuje, co by tu zrobić żeby jednak ominąć kolejkę taty :) Pewnego razu mówi do taty:
- Kocham Ciebie tatusiu bo jeteś uśmiechnięty, ale chcem pać z mamą.
***

 Wojtek wlazł do mnie do łazienki i rozrabia - wypraszam go więc, na co usłyszałam odpowiedź:
- Mama, nie mów mi tak bo to moja ubikacja i ja tu ządzę!
***

- Mama, a cy mama jest duza?
- Tak, jestem duża.
- A mama sięga do ściany? (wskazując na sufit)
- Nie, nie dosięgam.
- No to nacy mama jest mała, na-nana-na-na!

W sumie... ;)
***

Oglądamy zdjęcia, na jdenym z nich Wojtek pije mleko z piersi.
- Mama, a to kto? - pyta ciekawie
- To? To Ty, pijesz mleczko.
- Ale z głowy?!?

Ekhmmm.... ;)
***

Byliśmy w CH, na korytarzach automaty "z kulkami" do losowania i różnego rodzaju samochody i karuzele. Hania wybrała kulkę, Wojtek - przejażdżkę autem. Coś tam skomentowałam do Hani, że kolejną bzdurkę do domu zniesie. Wojtek po zakończeniu jazdy:
- Mama, telaz ja też kcem bdulke [też chcę bzdurkę]
***

Oglądając drożdżówkę:
- Mama, to taki lukiel jak lobiliśmy w domku do ciastecek świętych! (zamiast: świątecznych ;) ) [to taki lukier jak robiliśmy do ciasteczek]
***

W szpitalu pielęgniarka podaje Wojtkowi niezbyt smaczny syrop - Wojtek lekko ociąga się z przełknięciem, kropla kapnęła na jego bluzeczkę.
- Wojtuś, ale połykaj syrop bo kapie i pobrudzisz sobie tą śliczną bluzeczkę
Wojtuś przełknął szybciutko i lekko skrzywiony odpowiada:
- Psecies mama ma plalkę...
***

Wojtek daje mi okruszek drożdżówki zaznaczając:
- Widzis mama, podzieliłem się z Tobą - a Ty się ze mną podzielis telefonem jak zjem? (Wojtek lubi grać w gry na moim telefonie ale ja nie bardzo lubię mu telefon dawać :) )
***

Patrząc na reklamę w TV
- Tata, a zabiezes mnie na takiego habumbela? [hamburgera :) ]
***

Wojtek jeszcze trochę chory, krótko po powrocie ze szpitala. W szpitalu często wspominano, że ma mokry kaszel. Zakaszlał i komentuje:
- A ja mam mokly kaselek.
- Tak? A dlaczego mokry?
- Bo piłem wodę a woda jest mokla

No tak - takie proste :)
***

Rysując niebieską kredką zastanawia się:
- Ale dlacego ta zielona kledka lysuje na niebiesko...?

Kredka oczywiście była niebieska, łącznie z oprawką :)
***

Szuka pistoletu - zabawki:
- A gdzie jest mój scelac? [gdzie mój strzelacz]
***

Tata ubrany w koszulkę z dużym nadrukiem orła, Wojtuś je cukierka.
- Synku, podzielisz się ze mną?
-Ale psecies ozeły nie jedzą słodycy...
***

Ten sam dzień, tata bawi się z dziećmi:
- Aaaaaghhhrrrr!!! Jestem królem lwem!
- Tata, ale to jest ptak - przytomnie zauważa Wojtek wskazując na nadruk na koszulce taty :)
***

- Tata, a jak wygląda ozeł?
- Tak - odpowiada tata wskazując na koszulkę.
- Ale...taki namalowany???
***

Ciągle ten sam dzień. Wieczór właściwie. Wojtek wykąpany siedzi na łóżku zawinięty w ręcznik, tata go zaczepia, atakuje, próbuje łaskotać:
- Tata, ale ozeły nie jedzą gołych! - broni się Wojtuś :)
***

Oglądamy Olimpiadę. Wołam Wojtka:
- Wojtuś, chodź zobaczysz jak fajnie panowie na saneczkach zjeżdżają! - wołam
Wojtek biegnie mocno zainteresowany i zaskoczony:
- Ale to są Mikołaje??

No niestety, nie tym razem - chociaż mogłoby to byc ciekawe doświadczenie :)

Walentynki

Tata - jak co roku - temat Walentynek potraktował mocno "po łebkach" oświadczając, że on tego skomercjalizowanego święta nie uznaje. Twierdzenie to nie przeszkodziło mu w zjedzeniu walentynkowych czekoladek, które dostał ode mnie :P

Dobrze, że choć dzieci o mamuni pomyślały - dostałam więc 3 walentynkowe kartki. A co! ;) Wiszą sobie wszystkie w kuchni na lodówce i cieszą oko :)



od Wojtusia - wykonana na zajęciach w Klubie Przedszkolaka




od Wojtusia - robiona w przedszkolu (może nie widać ale to czerwone to serduszko jest, ofkors :P )



od Hanusi - wzruszająca :)




Jeśli przy Walentynkach jestem...
Hania wraca z przedszkola i opowiada:
- Mama, a wiesz, że Mikołajowi dałam walentynkę a on ją wyrzucił? I jeszcze uciekał jak chciałam się do niego przytulać...

No świnia po prostu - tak dziewczynę odtrącać :P 

sobota, 15 lutego 2014

Otwarto nową restaurację

"Pychotka" się nazywa :)
Dziewczynki w Hani grupie w ostatnim czasie uwielbiają zabawę w restaurację - najważniejsze jest stworzenie odpowiedniego menu.

I tym właśnie menu jestem ZACHWYCONA!


Wersja 1.





Wersja 2.





Ktoś głodny? Zapraszamy! :D

niedziela, 9 lutego 2014

Tańce wywijańce :)

Jak co roku przyszedł czas na zabawę choinkową organizowaną przez taty były już zakład pracy. Było różnie - Hania z fochem, z różnych - mniej lub bardziej racjonalnych - powodów, Wojtek nie bardzo śmiały i bawiący się najchętniej w towarzystwie naszym lub Hani, ale ogólnie dzieci wyszły zadowolone, zmęczone i wybawione :)







Konkursik...




... i nagroda :)




I znowu konkursik...



... i nagroda :)